wtorek, 28 lutego 2017

TV Republika: Szef SKW zdradza szczegóły zawiadomienia ws. Smoleńska


Dodano: 28.02.2017 [22:46]
TV Republika: Szef SKW zdradza szczegóły zawiadomienia ws. Smoleńska - niezalezna.pl
foto: MON
Kierownictwo Służby Kontrwywiadu Wojskowego w najbliższym czasie złoży doniesienie do prokuratury dotyczące zaniedbań poprzednich władz SKW ws. katastrofy smoleńskiej. Informację o tym przekazał na antenie Telewizji Republika obecny szef SKW Piotr Bączek.

To pierwszy telewizyjny wywiad, jakiego udzielił po objęciu stanowiska obecny szef SKW Piotr Bączek. Jako gość programu "Koniec systemu" Bączek zdradził m.in., że do prokuratury skierowane zostaną zawiadomienia dotyczące zaniedbań poprzednich władz SKW ws. katastrofy smoleńskiej.

- Służby całkowicie zlekceważyły informację o możliwym zagrożeniu jednego z lotnisk kraju Unii Europejskiej. Wiadomość przyszła 9 kwietnia wieczorem i została kompletnie zlekceważona. Dokument powędrował na półkę i nikt się nią nie zajął
– mówił minister Bączek w Telewizji Republika.

Biuro Sirene Czechy przesłało wówczas pilną informację, z której treści wynika, że w najbliższym czasie na jednym z lotnisk na terenie Unii Europejskiej ma dojść do uprowadzenia samolotu w kierunku Iraku. Pismo zostało wysłane 9 kwietnia najpierw do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, potem było rozsyłane dalej przez RCB m.in. do Centrum Antyterrorystycznego ABW, Komendy Głównej Straży Granicznej, Dyżurnej Służby Operacyjnej Sił Zbrojnych, Agencji Wywiadu, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Krajowego Centrum Koordynacji i Ochrony Ludności w Komendzie Głównej Państwowej Straży Pożarnej.

Dodatkowo informacja została przekazana (poprzez wiadomości SMS) do Stałego Dyżuru Operacyjnego Prezesa Rady Ministrów, sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Adama Rapackiego oraz do rzecznika prasowego MSWiA.

Informacja ta nie dotarła ani do szefa BBN Aleksandra Szczygło, ani też do prezydenta RP. prof. Lecha Kaczyńskiego.

To niejedyne nieprawidłowości związane z poprzednią ekipą.

- W dalszym ciągu są odnajdywane dokumenty dotyczące katastrofy smoleńskiej w miejscach, które nie powinny się znajdować. Wyjaśniamy też inne nieprawidłowości
– podkreślił szef SKW.

O patologiach w służbach w czasach rządów PO-PSL wielokrotnie pisała „Gazeta Polska” i „Gazeta Polska Codziennie”. Ujawniły one m.in. że były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego Piotr Pytel oraz dyrektor jego gabinetu Krzysztof Dusza w czasie swojego urzędowania w SKW spotykali się z W.J. – rezydentem rosyjskiego wywiadu w Polsce. Spotkania miały miejsce w czasie, gdy Pytel był dyrektorem Zarządu Operacyjnego SKW, a szefem wojskowego kontrwywiadu – gen. Janusz Nosek. Jedno z nich odbyło się we wsi Ułowo, tuż obok granicy z obwodem kaliningradzkim.

Całość wywiadu została wyemitowana TV Republika w programie "Koniec systemu" .

Marta Piotrowicz

​Reżyser tandetnego happeningu "Klątwa" doniósł na Polskę. Do Junckera!



​Reżyser tandetnego happeningu "Klątwa" doniósł na Polskę. Do Junckera! - niezalezna.pl
foto: Tomasz Adamowicz / Gazeta Polska

Oliver Frljić, reżyser skandalicznego happeningu „Klątwa”, poskarżył się na Polskę przewodniczącemu Komisji Europejskiej Jeanowi-Claude'owi Junckerowi. W liście do eurourzędnika Chorwat stwierdza, że głównymi winnymi „zbiorowej histerii”, która „stwarza niebezpieczeństwo dla aktorów i realizatorów spektaklu", jest Telewizja Polska, PiS i Kościół katolicki.

W ubiegłym tygodniu w warszawskim Teatrze Powszechnym – który otrzymuje granty od miasta – wystawiono obrazoburczy „spektakl”. Reżyser Oliver Frljić w „Klątwie” pokazuje m.in. seks oralny z figurą świętego Jana Pawła II, drwiny z katastrofy smoleńskiej czy zbiórkę pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego.

Skandaliczny happening spotkał się z protestami, a prokuratura wszczęła z urzędu śledztwo w sprawie obrażania uczuć religijnych i „publicznego nawoływania do popełniania zabójstwa”.

„21 lutego Telewizja Polska opublikowała na swojej stronie post zawierający nielegalnie pozyskane nagranie wideo z fragmentami spektaklu. Zostały one wyjęte z kontekstu, towarzysząc artykułowi, który został napisany z wyraźnym zamiarem publicznej stygmatyzacji aktorów, realizatorów i autorów spektaklu”
– cytuje list Frljicia portal onet.pl.

Jak twierdzi Chorwat, naraziło to m.in. aktorów, teatr i władze Warszawy, na „ogromne natężenie przemocy medialnej i mowy nienawiści”.

Jednak nie tylko TVP w opinii Frljicia odpowiada za "nagonkę" na twórców z Teatru Powszechnego.

„Zostało to podsycone przez rządzącą w Polsce partię Prawo i Sprawiedliwość oraz Kościół katolicki. Teatr Powszechny stara się zapewnić ochronę aktorom grającym w spektaklu, ale nie jest w stanie tego robić, podczas gdy kontrolowane przez rząd media kontynuują promocję zbiorowej histerii”
– pisze Chorwat do Junckera.

To wyraźne łamanie praw człowieka i atak na wolność słowa – żali się Frljić. 


„Jeśli polskie instytucje oraz politycy nie są w stanie bronić podstawowych praw człowieka i wolności słowa, niezbędne jest dla nas, aby usłyszeć głos reprezentantów Unii Europejskiej. Brak tego głosu zostanie zinterpretowany jako akceptacja sytuacji i wsparcie tych, którzy zainicjowali i przewodniczą haniebnej kampanii przeciwko aktorom, autorom i realizatorom spektaklu”
– napuszcza Brukselę na Warszawę Chorwat.

Teatralnemu donosicielowi odpowiadamy:PiS, TVP i Kościół katolicki korzystają po prostu z wolności słowa, o którą rzekomo walczy Teatr Powszechny. 

Lis odpowie za "polskie obozy"? "Newsweek" pozwany za antypolską propagandę

Dodano: 28.02.2017 [14:57]
Lis odpowie za "polskie obozy"? "Newsweek" pozwany za antypolską propagandę - niezalezna.pl
foto: Piotr Galant/Gazeta Polska
Prezes Reduty Dobrego Imienia Maciej Świrski złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew przeciwko "Newsweekowi" o sprostowanie nieprawdziwych informacji opublikowanych na portalu. Pozew dotyczy artykułu Pauli Szewczyk dotyczącego książki „Mała zbrodnia” Marka Łuszczyny.

Reduta Dobrego Imienia podała, że w piątek 24 lutego Maciej Świrski, prezes stowarzyszenia, złożył do Sądu Okręgowego w Warszawie pozew przeciwko redaktorowi naczelnemu "Newsweek.pl" Tomaszowi Lisowi o sprostowanie nieprawdziwych informacji opublikowanych na portalu Newsweek.pl.

Treści, które zdaniem Reduty powinny być zmienione, znajdują się w artykule Pauli Szewczyk pt. Po wyzwoleniu nazistowskich obozów Polacy ponownie je otworzyli? "Mała zbrodnia" Marka Łuszczyny - opublikowanym 21 stycznia.

Maciej Świrski żąda opublikowania w "Nesweek.pl" oświadczenia punktującego błędy historyczne zawarte w artykule. Po pierwsze - jasnego określenia, że działające podczas II wojny światowej na terenie Polski nazistowskie obozy koncentracyjne były obozami niemieckimi. Po drugie - zaznaczenia w sprostowaniu, że nieprawdziwa jest informacja, jakoby w Polsce znajdowały się polskie obozy koncentracyjne utworzone przez Polaków (to Rosjanie na terenie Polski stworzyli komunistyczne obozy pracy). Po trzecie - Reduta żąda od "Newsweeka" napisania, że filię obozu w Auschwitz-Birkenau po II wojnie światowej otworzyli Sowieci.

Reduta Dobrego Imienia Polska Liga przeciw Zniesławieniom istnieje od czterech lat. Zajmuje się m.in. inicjowaniem i wspieraniem działań mających na celu prostowanie nieprawdziwych informacji pojawiających się w mediach na temat historii Polski, zwłaszcza przebiegu II wojny światowej oraz propagowanie wiedzy na temat historii i kultury Polski.

Do czasu opublikowania informacji redakcja "Newsweeka" nie ustosunkowała się do sprawy.

poniedziałek, 27 lutego 2017


 Sędzia wykańczał psychicznie pracownice i stosował mobbing. Wrzeszczał: ”Ty krowo, małpo, idiotko!”

fot.Fratria/youtube
fot.Fratria/youtube

Kabel SB-cki spod krzyża Andrzej Hadacz pseudonim Radyiko
Andrzej Hadacz prawdziwe nazwisko Andrzej Dobosz w 1988 roku zarejestrowany jako TW Matka, następnie pracownik SB. Swoją karierę rozpoczął jako górnik w Kopalni Jastrzębie Zdrój, gdzie kablował na swoich kolegów z pracy. W latach 90′ przeniósł się do Warszawy. Jak podaje Gazeta Polska , siedział w więzieniu za pedofilię. Aktywny uczestnik w zajściach pod Pałacem Prezydenckim, gdzie donosił na Obrońców Krzyża. Ten niedużego wzrostu kabelek starał się wraz z Kaczanowem przejąć kontrolę nad Obrońcami Krzyża. Jednak to się nie udało. Otrzymał pseudonim Radyiko które miał przekazać Obrońcom Krzyża ale tego nie uczynił. Miał puszczać audycje Radia Maryji, jednak wielokrotnie zakłócał modlitwy puszczając muzykę. Ten płatny konfident który sam publicznie powiedział że za pieniądze zrobi wszystko. Ze względu na jego szkodliwą działalność był odsunięty od działalności Obrońców Krzyża. Obrońcy Krzyża byli podsłuchiwani i kontrolowani, przez służby specyjalne tzw. polskie oraz ze wschodu i zachodu. Celem ich działania było sprowokowanie krwawych zajść pod Pałacem Prezydenckim i ośmieszenie polaków jako fanatycznych katolików. Przykład konfidenta Hadacza vel Dobosza  jest nieodosobniony. Kolejnym przykładem był pan Zieliński Oficer Milicji i Służ Specyjalnych PRL który miał doskonałe znajomości z dziennikarzami rosyjskimi ktorzy na jego telefon przyjeżdzali pod Pałacem Prezydenckim i robili z nim wywiad. Miał znajomości również z niektórymi dziennikarzami z Radia Maryja gdzie udzielał wywiadu jako aktywny działacz Obrońców Krzyża co było kłamstwem.
Dariusz , Rafał
hadacz
About  -


comment closed

Mówiła o zbiórce na zabójstwo J. Kaczyńskiego. TVP zdjęło premierę spektaklu, w którym grała


Dodano: 27.02.2017 [20:16]
Mówiła o zbiórce na zabójstwo J. Kaczyńskiego. TVP zdjęło premierę spektaklu, w którym grała - niezalezna.pl
foto: TVP/print screen
Julia Wyszyńska jest jedną z aktorek, które zagrała z ohydnym spektaklu „Klątwa”. To ona właśnie mówiła o zbiórce pieniędzy na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego. Miała też zagrać główną rolę w spektaklu Teatru Telewizji „Biały dmuchawiec” – jego premierę zapowiedziano na kwiecień. Te plany już są nieaktualne - Telewizja Polska nie ma zamiaru współpracować z Wyszyńską.

Jak już informowaliśmy w spektaklu „Klątwa” Julia Wyszyńska odegrała scenę, która wywołała ogromne oburzenie. A prokuratura sprawdza, czy nie była przestępstwem.

Oliwer (reżyser – dop. red.), znając moje poglądy, zaproponował mi scenę, w której miałam zbierać pieniądze na zabójstwo Kaczyńskiego (…) i miałam w tej scenie zapytać was, czy chcielibyście przeznaczyć pieniądze na ten cel i sprawdzić, czy nadal będziemy w ramach działania artystycznego, w tym przypadku spektaklu teatralnego. (…) Co się okazuje – naprawdę można znaleźć człowieka, który może to zrobić za 50 tysięcy euro, czyli tanio. No i właśnie teraz powinna być ta scena, właśnie teraz powinnam schodzić po schodkach z woreczkiem płacząc, że naprawdę żarty się skończyły i naprawdę boję się o przyszłość mojego kraju i powinnam teraz was prosić o jakieś małe wsparcie finansowe naszej kwesty, zaznaczając, jakie są wszelkie prawne konsekwencje tego działania
– mówiła Wyszyńska.

CZYTAJ WIĘCEJ: ​Ohyda i mowa nienawiści w teatrze - jest nawet o zabójstwie prezesa PiS. Co zrobi prokurator?

Po tej „sztuce” wystawionej w Teatrze Powszechnym nie tylko prokuratura wszczęła śledztwo z urzędu, ale protest rozpoczęło wiele środowisk. Także Telewizja Polska postanowiła zerwać współpracę z Wyszyńską.

Decyzją prezesa TVP Jacka Kurskiego Dwójka nie pokaże zaplanowanej na kwiecień premiery spektaklu Teatru Telewizji „Biały dmuchawiec” z Julią Wyszyńską w roli głównej 
– podaje serwis wirtualnemedia.pl.

Informuje również, że „Biały dmuchawiec” opowiada historię studentów szkoły filmowej Mateusza i Karoliny, którzy prowadzą prywatne śledztwo w sprawie morderstwa w góralskiej wsi. W główną rolę Karoliny wciela się właśnie Wyszyńska. 

Wystarczy kliknąć i wiesz! Sprawdź, kto był tajnym współpracownikiem SB


Dodano: 27.02.2017 [16:55]
​Wystarczy kliknąć i wiesz! Sprawdź, kto był tajnym współpracownikiem SB - niezalezna.pl
foto: Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Od teraz to bardzo proste. Nowy inwentarz archiwalny Instytutu Pamięci Narodowej pozwala każdemu sprawdzić, kto pracował w Służbie Bezpieczeństwa, kto był tajnym współpracownikiem, a kto był osobą pokrzywdzoną przez system komunistyczny.

Nowy inwentarz archiwalny IPN ma pełnić rolę czytelnego spisu treści dla wszystkich korzystających z archiwaliów IPN. Dostępny jest na stronie inwentarz.ipn.gov.pl i przedstawia opis zasobu instytutu poprzez informacje o konkretnych jednostkach archiwalnych. Inwentarz IPN nie zawiera treści dokumentów.

IPN podjął decyzję, by w inwentarzu znalazły się informacje o rodzaju akt osobowych. Na przykład o tym, czy ktoś był funkcjonariuszem komunistycznego państwa czy osobą rozpracowywaną przez bezpiekę czy też tajnym agentem SB. W ocenie archiwistów i badaczy najnowszej historii Polski, to bardzo ważna zmiana w działalności archiwalnej Instytutu.

To efekt decyzji prezesa IPN Jarosława Szarka oraz Kolegium IPN. Dzięki niej został zmieniony dotychczasowy sposób opisu dokumentacji osobowej. Do inwentarza wprowadzone zostały przede wszystkim informacje, które pozwalają na określenie, z jakimi dokumentami mamy do czynienia. W ten sposób spełniamy od dawna formułowane oczekiwania historyków i dziennikarzy, którym brakuje informacji o charakterze zgromadzonych w Instytucie dokumentów. Publikacja inwentarza archiwalnego rozpoczęta w 2012 roku jest odpowiedzią na postulat pełnego otwarcia archiwum IPN 
– tłumaczyła w rozmowie z PAP dyrektor Archiwum IPN Marzena Kruk.

Dotychczas inwentarz w przypadku „akt o charakterze osobowym” pozwalał jedynie ustalić, czy w archiwum są akta danej osoby czy nie. Po wpisaniu do wyszukiwarki hasła np. „Czesław Kiszczak” odbiorca otrzymywał w polu „tytuł jednostki archiwalnej” i pełne dane osobowe, jednak bez informacji, jakiego rodzaju są to akta. Po zmianie czytelnik inwentarza otrzymuje precyzyjne dane, jakiego rodzaju są to akta.

W tym przypadku chodzi o znaną postać, szefa MSW w latach 80. i łatwo domyślić się, jakie akta jej dotyczące są przechowywane w archiwum IPN. Natomiast takiej jasności nie było w przypadku osób mniej znanych czy nawet tych rozpoznawalnych, których akta mogą mieć różny charakter. Mogą to być akta osoby rozpracowywanej, ale mogą to też być akta OZI, czyli osoby współpracującej z organami bezpieczeństwa PRL 
– dodała Kruk.

Specjaliści IPN liczą, że precyzyjny opis jednostek archiwalnych pozwoli uniknąć problemów, które pojawiły się przy okazji upublicznienia tzw. listy Wildsteina. Była ona spisem katalogowym ponad 160 tys. nazwisk funkcjonariuszy, tajnych współpracowników służb PRL i osób wytypowanych do współpracy, ale także ludzi mogących być pokrzywdzonymi w myśl ówcześnie obowiązującej ustawy o IPN. Niestety, po ujawnieniu tego zasobu padało wiele fałszywych oskarżeń, które niekiedy utrzymują się do tej pory np. w mediach społecznościowych.

Inwentarz archiwalny nie obejmuje jeszcze całego zasobu Instytutu Pamięci Narodowej. Obecnie osoba zainteresowana jego zawartością ma do dyspozycji ponad 1,5 mln rekordów (czyli informacji o tylu jednostkach archiwalnych łącznie z ich sygnaturami). Utworzenie cyfrowej wersji inwentarza wiąże się z nowelizacją ustawy o IPN jeszcze z 2010 r. Wówczas parlament zobowiązał Instytut do opublikowania informacji o całym zasobie archiwalnym IPN do końca grudnia 2012 r.

Wykonanie tego zadania w terminie wskazanym w ustawie od początku było skazane na porażkę, ponieważ archiwa IPN liczą ponad 90 kilometrów akt i opisanie tego zbioru na poziomie jednostki archiwalnej to praca na wiele lat. Warto podkreślić, iż do inwentarza archiwalnego trafiają tylko te opisy, które zweryfikowano 
– podkreśliła dyrektor Archiwum IPN. Na zasób archiwalny IPN składają się nie tylko dokumenty papierowe, ale również mikrofilmy, około 39 mln fotografii, nagrania filmowe i dźwiękowe. Znaczną część zasobu stanowią kartoteki, których zbiór liczy ponad 10 km.

W inwentarzu archiwalnym można również odnaleźć informacje o tym, które akta wyłączono z tzw. zbioru zastrzeżonego, gdyż w polu „sygnatury dawne” zamieszczana jest sygnatura jaką materiały te były oznaczone, gdy były częścią tego zbioru. Sygnatura ta zawiera literę „Z”.

niedziela, 26 lutego 2017



Polska nastolatka powiesiła się w brytyjskiej szkole, bo nie wytrzymała rasistowskich ataków!




Ten dramat pokazuje, że Polacy na Wyspach Brytyjskich mają coraz ciężej. Właśnie ujawniono szczegóły śledztwa samobójstwa 16-latki Dagmary Przybysz, która przyjechała z rodzicami do Anglii 10 lat temu. Nastolatka powiesiła się w szkolnej toalecie w mieście Redruth. Przyczyna? Rasistowskie ataki koleżanek ze szkoły!


Policyjne śledztwo, które trwa od kilku miesięcy, ujawniło, że dziewczynka w internecie żaliła się, że koleżanki i koledzy ze szkoły dokuczają jej, że jest Polką i że są rasistami.

Nie wiadomo czy Dagmara coś wspominała swoim rodzicom. Faktem jest, że dziewczyna w końcu nie wytrzymała i postanowiła się zabić. Powiesiła się w szkolnej toalecie.
Brytyjska policja zebrała już sporo zeznań, z których wynika, że Dagmara notorycznie była upokarzana przez swoje pochodzenie, a dokuczała jej grupa koleżanek. Doszło między nawet nimi do przepychanki.

Źródło: se.pl