piątek, 25 marca 2011

Relacja z 9 maja 2010 Autor: bloger Brzytwa kwietniowa Cz. 3

Postanowiłem przejść na drugą stronę tłumu i powoli zbierać się do domu. Nie było to łatwe ale się udało. Cały czas starałem się robić zdjęcia. Nastrój demonstracji był już bardzo gorący. Ludzie śpiewali pieśni, krzyczeli hasła, wznosili ręce w geście wiktorii i dumnie demonstrowali flagi. Ktoś rozdawał śmieszne anty-tuskowe i anty-komorowskie ulotki. Jednej udało mi się cyknąć fotkę ale było ich znacznie więcej. Gdy już miałem się oddalić natknąłem się na kilku dobrze mi znanych profesorów i doktorantów z Uniwersytetu Warszawskiego (było to dla mnie nawet pewnym zaskoczeniem bo podejrzewałem ich raczej o sympatyzowanie ze środowiskiem “Krytyki Polityczniej”). Był to jednak dowód na to, że tłum zebrany pod pałacem składał się naprawdę z przeróżnych środowisk. Gdy już miałem iść w stronę Nowego Światu i dalej do metra, w odległości jakichś 100 metrów od tłumu zauważyłem dwóch strażników miejskich. W pewnej chwili jeden z nich rzucił “należało by rozpędzić to całe dziadostwo”. Przystanąłem. To co wygadywali ci ludzie zaczęło mnie coraz bardziej bulwersować. Podszedłem i zapytałem. Dlaczego pan tak mówi? Co panu tak właściwie przeszkadza? Zaczęliśmy sobie rozmawiać. Dostałem wykład w stylu byłego ormowca, że demonstracja nielegalna, że co to za rączki w górze, co to za hasla, że za komuny to był przynajmniej porządek, a tak w ogóle to polityka ich nie interesuje. Nagle do strażników podeszły dwie starsze kobiety i zaczęły ich musztrować. Wzięły mnie pod rękę i zanim się obejrzałem byłem 20 metrów dalej prowadzony przez babciny patrol obywatelski. - Wzięłyśmy Pana bo już spisują. Tam już policja chciała ludzi legitymować ale wszyscy zaczęli się w ogonku ustawiać i skandować, że niech spiszą każdego i trochę tamci zgłupieli. Wie pan, my jeszcze pamiętamy stan wojenny, po co ma pan mieć kłopoty. Z nimi to lepiej nie rozmawiać wcale, nie wiadomo kto ich tu nasłał. Postawa babć mnie po prostu rozłożyła na łopatki. Był to taki bojowy tandem, co nie da sobie w kaszę dmuchać. Stare wiekiem ale młode duchem, dwie naprawdę, przesympatyczne kobiety. Wymieniliśmy się trochę wiedzą. Ja im powiedziałem o tym co wiem z internetu (którego to one nie używają), one mi o tym co mówi ulica i ich znajome oraz prasa (której to ja znów nie znałem). Te wiadomości różniły się trochę i uzupełniały. Szedłem tak z nimi dobrych kilka minut i rozmawialiśmy o Polsce, o polityce, o mediach. Na Gazetę Wyborczą babcie miały jedno proste określenie – szmata. Przy czym mówiły to z takim wdziękiem, że w ich ustach brzmiało to niemal jak komplement. Rozstaliśmy się na wysokości skrzyżowania Świętokrzyskiej i Nowego Światu. Pożegnałem się jak należy i pomknąłem do metra. Na koniec mogę powiedzieć tytułem komentarza, że mam poczucie iż warszawska ulica jest już ostro wkurzona (a przynajmniej jej zauważalna część). Jeszcze kilka tygodni takiego śledztwa, a nie zdziwię się jak zaczną się dziać rzeczy poważniejsze niż niewinne, spontaniczne demonstracje na kilka tysięcy osób. Mam też poczucie ogromnego zaangażowania w sprawę wśród tych ludzi. Może to mieć decydujący wpływ na nadchodzące wybory. Niektórzy dziennikarze i politycy zdają się zamieszkiwać w rzeczywistości wirtualnej lub alternatywnej skoro to jeszcze do nich nie dociera. Myślę jednak, że po dzisiejszym dniu nieco dotrze. Źródło: http://brzytwakwietniowa.wordpress.com/2010/05/09/demonstracja_pod_palacem/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz