piątek, 6 stycznia 2012

Minął kolejny,tragiczny rok dla Polski-kalendarium 2011

Mamy za sobą święta i mija kolejny dzień Nowego Roku 2012,który przywitaliśmy na Krakowskim Przedmieściu.I chociaż to jest wyzwanie ogromne przychodzić codziennie-trwamy nadal,bo dla nas upominanie się o  Prawdę  i Pamięć tych polskich Patriotów,którzy ponieśli haniebną śmierć pod Smoleńskiem , jest obowiązkiem jako Polaków i sprawą honoru.
Odwiedzają nas różni przyjezdni goście,również obcokrajowcy,wspierają  duchowo i mówią o nas wiele ciepłych i budujących słów.Jest nam bardzo miło i to nam daje siłę do dalszej walki w słusznej sprawie.
Dwa dni temu odwiedziła nas telewizja,mamy nadzieję,że nasza, POLSKA,ponieważ  bardzo dokładnie nagrywali wszystko co się dzieje pod pałacem  ze szczegółami..Również nasze transparęnty,co nas bardzo cieszy,bo "dziwnym" trafem dosłownie żadne media nie pokazują i nie piszą nawet małej wzmianki,że codziennie już drugi rok przychodzimy i walczymy o ujawnienie prawdy,dotyczącej  tragedii smoleńskiej i o wybudowanie pomnika  pod pałacem,w miejscu wybranym przez tysiące Polaków.
Podobno walczymy o to samo co inne media prawicowe i niezależne?
Dlaczego więc mimo próśb zabrakło miejsca w "Gazecie polskiej"odnośnie pikiety w Strasburgu w czasie której poruszano m.in.sprawy Smoleńska?
Po zatym ci którzy obejrzeli filmy przedstawiające wydarzenia,które miały i mają miejsce pod pałacem na pewno zauważyli,że o tych wszystkich ludziach wytrwale czuwających codziennie nie ma ani słowa.Przykładem jest chociażby ostatni film "Przebudzenie" w którym cały czas pokazywany jest "Marsz pamięci" i trzy osoby relacjonujące,których nigdy nie widzieliśmy na oczy.
Natomiast tych wszystkich ludzi,poświęcających się najbardziej-ignoruje się.Najwyrażniej jesteśmy tylko od czarnej roboty i  do niczego nie jesteśmy więcej potrzebni.Nie ma z nas zysku,więc po co nas pokazywać i pisać o nas.
 Podobnie dzieje się w teatrze,gdzie starych aktorów zamienia się na nowych oraz posługuje się swoimi statystami tworząc  własną historię.
Poza tym dlaczego w filmie nie ma relacji z pod krzyża i Jarosława Kaczyńskiego,który zawsze,co miesiąc idzie w marszu,gdzie kluczowym momentem i ostatnim punktem marszu są obchody pod krzyżem ,przed pałacem i jego przemówienie?
Dlaczego nie ma ani słowa o rannej mszy za ofiary Smoleńska i o składanym wieńcu pod pałacem,przecież to wszystko dzieje w tym samym dniu?
Czy tak wygląda rzetelność przekazu?
Czy jak w TVN pokazuje się i mówi to co wygodne,a promuje swoich?
Proszę nas żle nie zrozumieć,nam chodzi o to,by historii  nie zakłamywać!
Należy zatem  na koniec zadać  pytanie,będące podsumowaniem :
Czy w Polsce nie jest tak,że już tylko nieliczni tak jak  np;  my wszyscy z pod  krzyża  bezinteresownie walczymy o  Prawdę i Pamięć ?
Czy chodzi tylko o biznes,a nie lepszą,opartą na prawdzie Polskę?
 Proszę,aby każdy czytający ten wpis  wyciągnął wnioski i sam odpowiedział na powyższe  pytania.
Szkoda również,że duża część społeczeństwa nie wie, iż pod Pałacem Namiestnikowskim na Krakowskim Przedmieściu codziennie wytrwale  czuwamy,a Pamięć nieustannie trwa.
Mimo wszystko niczego nie żałujemy i jesteśmy dumni z naszej postawy,ponieważ dla nas POLSKA,nasza OJCZYZNA jest NAJWAŻNIEJSZA,a zasługi policzy każdemu sam Bóg.

Obrońcy Krzyża z banerem ofiar tragedii smoleńskiej...

....i z panią(w białej kurtce) z Ameryki

Codzienny widok,choć ci dwaj panowie trzymający transparęnt co jakiś czas przyjeżdzają z Anglii i się czynnie udzielają,są polskimi patriotami.


Pod pałacem z transparęntami wytrwali OK....

......i z gościem tym razem z Holandii.


Należy również podsumować ubiegły i poprzednie lata ,pełne tuskowych "cudów" ,zatem przedstawiamy:

KALENDARIUM 2011


STYCZEŃ Polska zhańbiona przez Anodinę, Tusk w Dolomitach W Nowy Rok Polska weszła z nową stawką VATu. W efekcie z początkiem roku ceny wzrosły...
Donald Tusk poczuł się tak wyczerpany podnoszeniem VATu że udał się na zasłużony wypoczynek. Jako patriota, dbający o propagowanie walorów polskich gór i zachęcanie rodaków do wypoczynku u gazdów i gaździn z Podhala, wyjechał w… Dolomity. „Przypadkiem” dokładnie w czasie urlopu premiera – 12 stycznia swój raport na temat przyczyn smoleńskiej katastrofy opublikował rosyjski komitet, powołany do jej „wyjaśnienia”. MAK pod przewodnictwem Tatiany Anodiny całkowitą winą za śmierć polskiej delegacji obarczył załogę TU 154M, w szczególności generała Błasika, twierdząc że w momencie katastrofy przebywał w kabinie pilotów i miał we krwi alkohol. Raport zawierał cały szereg błędów i zwykłych kłamstw a podane w nim „fakty” wykluczały się wzajemnie, na co zwrócili uwagę nie polscy eksperci dokonujący jego dokładnej analizy. Co ciekawe – raport, jeszcze przed jego ogłoszeniem na konferencji prasowej, został przekazany przedstawicielowi ambasady RP w Moskwie oraz MSWiA. Jest więc wysoce prawdopodobne, że Donald Tusk zapoznał się z nim przed swoim wyjazdem i to właśnie jego treść była przyczyną narciarskiej wycieczki premiera. Co prawda dobę po ogłoszeniu raportu MAK, Donek teatralnie wrócił do kraju i pojawił się na konferencji prasowej, ale natychmiast po niej… wrócił na swoje włoskie wakacje. Dzięki temu przez kilkanaście godzin w świecie obowiązywała tylko wersja rosyjska, o pijanym polskim generalne a i później Donald Tusk nie zrobił nic, by wykazać kłamstwa zawarte w „raporcie” komisji Anodiny. W dodatku podczas konferencji prasowej po publikacji raportu Tusk przyznał, że nie istnieje dokument, w którym Polska godziłaby się na zastosowanie po smoleńskiej tragedii Konwencji Chicagowskiej. Jedyną reakcją premiera była zapowiedź publikacji „wspólnego” raportu polsko-rosyjskiego. Przez Polaków rosyjskie kłamstwa zostały odebrane jako hańba i policzek wymierzony naszemu krajowi. Dla rządu ważniejsze okazało się „budowanie dobrych relacji z Rosją”.
 
  LUTY
 
Hrabiowskie maniery pod parasolką
Zmarł arcybiskup Józef Życiński, znany z licznych występów telewizyjnych, krytyki skierowanej pod adresem Jarosława Kaczyńskiego oraz pilnie ukrywanej współpracy z SB, przez którą został zarejestrowany jako TW „Filozof” (przez 13 lat). W tym samym miesiącu w skład Kapituły Orderu Orła Białego ponownie został powołany Władysław Bartoszewski, który zasłynął pełnymi nienawiści i pogardy wypowiedziami oraz rekomendowaniem na ambasadora Polski w Meksyku Tomasza Turowskiego – komunistycznego szpiega ulokowanego w Watykanie, obecnego w Rzymie w czasie zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II. Rekomendacja Bartoszewskiego znacznie pomogła mu w dyplomatycznej karierze w III RP, czego zwieńczeniem było przygotowanie wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Bronisław Komorowski zaś zaliczył dwie spektakularne wpadki w ciągu dwóch dni. Cały świat mógł oglądać jak pierwszego dnia obrad Trójkąta Weimarskiego prezydent Francji Nikolas Sarkozy niczym smętny krasnoludek ustawiony obok zwalistego Komorowskiego i równie zwalistej Angeli Merkel mókł na deszczu, bowiem w Kancelarii Prezydenta RP był tylko jeden parasol. Komorowskiemu oczywiście nie przyszło do głowy, żeby go odstąpić gościom a moknąć samemu. Następnego dnia „hrabia” Bronisław Komorowski po wprowadzeniu kanclerz Niemiec oraz prezydenta Francji do pałacu prezydenckiego czym prędzej posadził swoje cztery litery na fotelu, nie proponując wcześniej zajęcia miejsc swoim gościom. Zdumione miny światowych polityków, którzy stali kompletnie skonsternowani nad polskim prezydentem obiegły cały świat. Polskę zaś obiegło ujawnione nagranie z grudniowego spotkania Donalda Tuska ze smoleńskimi rodzinami, podczas którego premier walił pięścią w stół i wrzeszczał na Ewę Kochanowską – wdowę po rzeczniku praw obywatelskich za zadanie mu „nieodpowiedniego” pytania.
 
 
MARZEC
 
„Dureń” zjednoczony w „bulu i nadzieji” z obawami przed reakcją strony rosyjskiej
Kolejny miesiąc i kolejna wpadka prezydenta. Po tragicznym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Japonię, Komorowski wraz z małżonką odwiedził ambasadę Japonii, gdzie wpisał się do księgi kondolencyjnej. Nie dość, że według specjalistów wykazał się kompletną nieznajomością kultury Dalekiego Wschodu i mentalności Japończyków, to jeszcze „własnoręcznie” udowodnił, że nie zna polskiej ortografii. Wpis brzmiał (pisownia oryginalna) – „Jednoczymy się z narodem Japonii w bulu i nadzieji na pokonanie skutków katastrofy”. Bystrzejsi Internauci zastanawiali się, czy prezydent nie napisał też „Japoni” zamiast Japonii oraz czy z szacunku do osób, do których się zwrócił, Komorowski nie powinien wyraz „narodem” napisać z wielkiej litery ale ostatecznie do historii przeszły dwa popełnione przez niego ortograficzne błędy i przydomek „Bul”. Również w marcu serwis internetowy „Wprost” opublikował fragmenty książki „Smoleńsk. Zapis śmierci”. Znalazła się wśród nich opinia kardynała Stanisława Dziwisza, który w kwietniu 2010 roku miał powiedzieć o wówczas p.o. prezydenta Bronisławie Komorowskim – „Co za dureń. Powiedział do mnie: „A co to za różnica, czy prezydent będzie leżał na Wawelu, czy na Powązkach?”. 
Zdaniem niektórych z kardynałem, a zwłaszcza kardynałem Dziwiszem, po prostu nie wypada się nie zgadzać. Dyplomacją popisała się również Kancelaria Prezydenta, która do ostatniej chwili blokowali odsłonięcie tablicy upamiętniającej pomoc, jakiej Polsce w 1920 rokuw czasie wojny polsko-bolszewickiej udzieliły Węgry. Jak tłumaczyli w przeddzień uroczystości (z udziałem prezydenta Węgier) urzędnicy prezydenta, jego udział w tej uroczystości mógłby zostać „źle odebrany przez stronę rosyjską”. Dopiero groźba poinformowania przez Ambasadę Węgier o zachowaniu Komorowskiego mediów, spowodowała zmianę decyzji. Ostatecznie Komorowski wziął udział w bardzo skromnej uroczystości, po której zyskał przydomek rosyjskiego „namiestnika”. Swoje trzy gorsze dorzucił też wielki miłośnik Niemców – Władysław Bartoszewski, który stwierdził,że w czasie wojny bardziej należało bać się Polaków niż Niemców, bowiem ci ostatni „bez nakazu” nic nie mogli zrobić Bartoszewskiemu (pomimo, że jako Żyd ukrywał się w okupowanej Warszawie). Bartoszewskiego skrytykowała m.in. Marta Kaczyńska za co po chamsku ją z kolei zaatakował Tomasz Nałęcz – obecnie doradca „Bula” Komorowskiego. Sam „Bul” Komorowski okazał „wdzięczność” kolejnemu celebrycie, który prowadził mu kampanię wyborczą i najwyższym polskim odznaczeniem odznaczył Andrzeja Wajdę.  
 
KWIECIEŃ 
 
Kolejny policzek wymierzony Polsce przez Kreml 
Kwiecień upłynął pod znakiem obchodów rocznicy smoleńskiej tragedii. Już na początku miesiąca w Warszawie głosami radnych PO odrzucony został projekt radnych PiS i SLD (!) wywieszenia 10 kwietnia w Warszawie flag ozdobionych kirem oraz włączenia w mieście syren alarmowych. W nocy z 9 na 10 kwietnia bez porozumienia ze stroną polską, Rosjanie usunęli z miejsca katastrofy Tu 154M tablicę ku czci ofiar tragedii umieszczoną tam rok temu przez rodziny smoleńskie. Została ona zastąpiona tablicą rosyjską, na której nie było już ani słowa o ludobójstwie w Katyniu ani celu podróży polskiej delegacji 10 kwietnia 2010 roku. 
Na nowej tablicy nie ma również krzyża, który był wyryty na starej tablicy. Polacy (z wyjątkiem rządu) usuniecie tablicy odebrali jako policzek wymierzony narodowi. Wieczorem 9 kwietnia setki osób zgromadziło się przed ambasadą rosyjską w proteście przeciwko postępowaniu Moskwy. W czasie manifestacji spalono kukłę Putina, co bardzo oburzyło służalcze media. 
10 kwietnia o godzinie 8.41 w większości polskich miast zawyły syreny przypominające o tragedii sprzed roku. W Warszawie klaksonami o tragedii przypomnieli kierowcy. W tym czasie przed Pałacem Prezydenckim w miejscu, gdzie rok temu gromadzili się ludzie, było tysiące osób, które wraz z Jarosławem Kaczyńskim oddały hołd zabitym 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku. Złożyli oni setki kwiatów i znowu zapalili tysiące zniczy, które zresztą do następnego dnia zostały wyrzucone przez służby porządkowe normalnie nie zainteresowane w sposób szczególny sprzątaniem stolicy. Przez cały dzień trwały niezależne od siebie obchody rządowe oraz zorganizowane przez ludzi. W państwowych wzięło udział niewiele osób, tysiące przeszło ulicami Warszawy w rocznicowym marszu i modliło się w Archikatedrze Warszawskiej. Obchody „rządowe” nie zgromadziły dużej liczny uczestników. Zostały zignorowane przez część rodzin smoleńskich. 
Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił generała Czesława Kiszczaka od zarzutu przyczynienia się do śmierci górników z kopalni Wujek. Tego wyroku nie da się skomentować. Nie tylko dlatego, że wyroków sądu generalnie komentować nie wolno.
 
  MAJ 
 
Beatyfikacja bez Jaruzelskiego i smutek komuchów 
Dla wielu Polaków najważniejsze wydarzenie roku – 1 maja papież Benedykt XVI w obecności półtora miliona pielgrzymów z całego świata ogłosił błogosławionym papieża Jana Pawła II. Beatyfikacji domagali się wierni już podczas pogrzebu Ojca Świętego wznosząc 8 kwietnia 2005 roku okrzyki „Santo subito!” – Święty natychmiast. Rozpoczęty miesiąc po śmierci papieża proces beatyfikacyjny był najszybszych procesów w historii Kościoła. Z Polski na Watykan udało się tysiące pielgrzymów (pomimo, że w ostatnich dniach w mediach rozpętała się prawdziwa kampania zniechęcająca do wyjazdu). Udał się tam również Bronisław Komorowski, który tym razem nie poprosił generała Jaruzelskiego o towarzyszenie mu w tej podróży. Oczywiście beatyfikacja będąca dla Polaków źródłem dumy i radości bardzo zmartwiła komunistów różnej maści na czele z Joanną Senyszyn. 
Sam Bronisław Komorowski odbił sobie milczenie w kwietniu i zaliczył dwie wpadki. Będąc  z  wykształcenia historykiem stwierdził podczas obchodów Święta Konstytucji 3 Maja, że polska Ustawa Zasadnicza była „drugą na kontynencie europejskim konstytucją nowoczesną”. Prezydent przespał albo poszedł na wagary podczas lekcji historii, bowiem nawet tępi gimnazjaliści wiedzą, że Konstytucja 3 Maja była drugą konstytucją na świecie (po konstytucji USA) i pierwszą na kontynencie europejskim (przed konstytucją francuską). Po raz kolejny popisał się swoimi „hrabiowskimi” manierami tym razem przed szwedzką parą królewską. Najpierw wysiadającą z limuzyny na dziedzińcu Belwederu monarchinię jako pierwsza powitała… suczka pary prezydenckiej, która podbiegła do samochodu a następnie podczas uroczystego obiadu i wygłaszania toastu, Bronisław Komorowski zabrał kieliszek królowej Sylwii i z nim wzniósł toast. Na szczęście król Karol Gustaw zrozumiał pytający wzrok małżonki i podsunął jej kieliszek prezydenta. Nie zabrakło w Polsce także aktywności rosyjskiej – w połowie maja Rosjanie umieścili w Strzałkowie tablicę ku pamięci „ludobójstwa Polaków na jeńcach rosyjskich 1920 roku”, co oczywiście jest ewidentną bzdurą i wierutnym kłamstwem. Tablica została zdjęta przez lokalne władze. W ostatnich dniach maja Polskę odwiedził prezydent USA – Barack Obama. Jedynym efektem wizyty było zablokowanie i zamykanie ulic w Warszawie oraz wysprzątanie wiecznie brudnych chodników przed Dworcem Centralnym oraz tradycyjnie już – wpadka Kancelarii Komorowskiego – tym razem prezydentowi USA wręczono niesprawne pióro, którym bezskutecznie próbował zrobić wpis w księdze pamiątkowej. Zanim doszło do historycznej wizyty o 6.00 rano ABW dokonała rewizji w mieszkaniu twórcy strony www.antykomor.pl i zatrzymała blogera znanego z prześmiewczej krytyki Bronisława Komorowskiego a Donald Tusk rozpoczął wojnę z kibicami. 
 
  CZERWIEC 
 
Kontrola od przedszkola 
Bronisław Komorowski przy milczeniu podporządkowanych mu służalczych mediów podpisał Ustawę o systemie informacji oświatowej będącej niczym innym, jak wprowadzeniem absolutnej kontroli państwa nad obywatelami naszego kraju. Wspomniana ustawa spowoduje powstanie największej w kraju bazy danych uczniów. Każde dziecko już od przedszkola będzie miało założoną kartotekę, w której znajdą się jego dane osobowe, informacje o jego rodzinie, stanie zdrowia, przebytych chorobach, postępach w nauce i zajęciach pozaszkolnych na które uczęszcza a nawet zamożności jego rodziców czy opiekunów. ustawę oprotestowało nie tylko PiS i SLD ale także Związek Nauczycielstwa Polskiego i Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Również w czerwcu Sejm głosami PO odrzucił poprawkę senatu do ustawy o wspieraniu rodziny i pieczy zastępczej. W ten sposób bocznymi drzwiami wprowadzono zapis, dzięki któremu homoseksualiści będą mogli tworzyć rodziny zastępcze i rodzinne domy dziecka. 
Zespół Antoniego Macierewicza opublikował „Białą Księgę Smoleńskiej Tragedii”, będącą wynikiem prac Parlamentarnego Zespołu ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Z raportu sporządzonego na podstawie analiz ogólnodostępnych dokumentów (bo tylko takimi zespół dysponował) oraz symulacji dokonanych przez wybitnych ekspertów wynika, że odpowiedzialność za tragedię ponosi strona rosyjska, w szczególności kontrolerzy, którzy świadomie podawali załodze Tu 154M fałszywe dane. Biała Księga wskazywała także na niszczenie lub zatrzymywanie dowodów przez Rosjan oraz demaskowała ewidentne kłamstwa i sprzeczności w rosyjskim „śledztwie”. Autorzy tego raportu zwrócili też uwagę, że w części aktów zgonu podano jako godzinę śmierci 8.55 a nawet 8.57, podczas, gdy oficjalna godzina katastrofy to 8.41, co oznacza, że część osób przeżyła zderzenie z ziemią. Tomasz Tomczykiewicz z PO zapytany o „Białą Księgę”, chociaż nie oglądał całej konferencji Antoniego Macierewicza stwierdził, że „Antoni Macierewicz nigdy nie napisał prawdy w swoich raportach, tym także nie warto się zajmować i dodał, że jest ona „zawracaniem ludziom głowy na wakacjach zupełnie bez sensu”.
 
  LIPIEC
 
Zimne lato rozgrzało sądy
Letni miesiąc upłynął pod znakiem procesów. Z esbekiem Ryszardem Bieszyńskim przegrał w trybie art. 212 Kodeksu Karnego znany dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz. Jachowicz napisał komentarz do artykułu informującego o m.in. powiązaniach Edwarda Mazura zamieszanego w sprawę zamordowania gen. Marka Papały z Bieszyńskim. Bieszyński komentarzem (nie artykułem!) poczuł się tak urażony, że wystąpił do sądu karnego, opierając się na art. 212. Proces (tym razem cywilny) przegrał też wybitny poeta Jarosław Marek Rymkiewicz. Jego z kolei pozwał wydawca „Gazety Wyborczej” – spółka Agora SA za to, że profesor Rymkiewicz miał czelność przypomnieć Polakom komunistyczne rodowody niektórych redaktorów wybiorczej. Chociaż sam Adam Michnik – brat stalinowskiego mordercy Stefana Michnika – mówił o sobie, że wywodzi się z „żydokomuny”.  W  „Wyborczej” publikowały takie szuje jak Lesław Maleszka a gazeta ta zasłynęła m.in. tekstem w którym patriotyzm przyrównała do rasizmu, sąd uznał, że profesor Rymkiewicz nie miał prawa jej krytykować ani wypominać niektórym jej redaktorom komunistycznego rodowodu oraz anty-patriotycznych publikacji i wydał wyrok na korzyść organu Michnika.
 
Z innych wydarzeń – 1 lipca Polska objęła prezydencję w Unii Europejskiej. Poza gigantycznymi kosztami i wykorzystywaniem tego faktu w rozpoczętej kampanii wyborczej przez Donalda Tuska, nic z tego nie wyniknęło a „statystyczny Polak” nie potrafił (i nie potrafi) podać żadnego wydarzenia z nią związanego. Również w lipcu opublikowany został „raport polskiej komisji Millera”, będący odpowiedzią na raport MAK. Zgodnie z zapowiedzią jego twórcy, że „będzie bolało” stał się on w zasadzie powtórzeniem raportu MAKu a główną winą obciążył Polaków – w szczególności 36 spec-pułk, z którego ”pochodziła” załoga TU 154M. Podobnie jak w raporcie MAK roi się w nim od błędów, bardzo szybko wykrytych przez internautów. Pomimo tego PO nie uznało go za zawracanie ludziom głowy na wakacjach. Widocznie była zajęta ukrywaniem afery martwych dusz, jaka została ujawniona w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie do PO „zapisywano” ludzi bez ich wiedzy, nie wspominając o zgodzie na członkostwo w ugrupowaniu Tuska. 
 
  SIERPIEŃ 
 
Samobójstwo, czy morderstwo? 
W Warszawie w wieku 57 lat zginął Andrzej Lepper – kontrowersyjny polityk, szef Samoobrony, człowiek, który jako pierwszy poinformował opinię publiczną o przetrzymywaniu na Mazurach Talibów, za co został wyszydzony przez Salon. Andrzej Lepper od kilku lat był nieobecny w polskiej polityce ale zamierzał do niej wrócić. Odbywał spotkania, w tym jedno najważniejsze – na dzień przed śmiercią. Jego powrót miał wstrząsnąć polską sceną polityczną. Jednocześnie najbliższym współpracownikom mówił, że boi się o swoje życie, że posiada wiedzę na temat afery gruntowej i tego, kto o niej ostrzegł. Tym samym posiadał też wiedzę na temat tyle razy wyśmianego „układu” polityczno-biznesowego. Wszystkie te wątki zostały całkowicie pomięte. Według oficjalnego komunikatu Andrzej Lepper popełnił samobójstwo. Sekcję zwłok zarządzono trzy dni po śmierci, kiedy na skutek zachodzących w zwłokach procesów chemicznych mogło dojść do zniszczenia śladów wskazujących na morderstwo (np. podania trucizny). Pominięto również fakt, że w ktoś przeszukiwał biuro Andrzeja Leppera w momencie gdy on już nie żył oraz zabrał też dokumenty z jego sejfu. Nawet godzina śmierci szefa Samoobrony nie była pewna. 
 
Po śmierci Andrzeja Leppera całkowicie pomięta została informacja, że przed jego „samobójstwem” zmarły trzy osoby związane z Samoobroną, które mogły przechowywać dokumenty przekazane im przez szefa. Pomimo oficjalnego uznania śmierci Leppera za samobójstwo, w listopadzie 2011 roku, prokuratura przyznała, że nie wyklucza w przypadku Andrzeja Leppera morderstwa. Również w sierpniu PO za ministerialną tekę zakupiło sobie Bartosza Arłukowicza z SLD. Transakcja ta została uznawana za normalną przez tych samych polityków, dziennikarzy i „ekspertów”, którzy w analogicznej sytuacji w 2006 roku rzucili gromy na Renatę Beger Samoobrony i polityków PiS, przy czym wtedy do „przejęcia” polityka nie doszło. „Przebojem lata”, chociaż nie puszczanym przez żadną stację radiową ani telewizyjną została piosenka „Donald Matole, twój rząd obalą kibole”, śpiewana premierowi na wszystkich stadionach w kraju. 
 
W tym samym miesiącu Europą wstrząsnęła inna tragedia. Na norweskiej wyspie Utoya Andreas Breivik zastrzelił 68 osób. W mediach został przedstawiony jako skrajny prawicowiec, co dało pretekst do ataków także na polską prawicę, chociaż nie miała z nim nic wspólnego. W rzeczywistości Breivik z prawicą miał „niewiele” wspólnego, chociażby dlatego że był masonem. 
 
  WRZESIEŃ 
 
Samospalenie przed Kancelarią premiera 
1 września przypadła 72 rocznica wybuchu II wojny światowej. Telewizje nie uznały jej za najważniejsze wydarzenie dnia. Ważniejsza była kampania wyborcza. 
 
Nieco później przed Kancelarią premiera Donalda Tuska samospalenia dokonał pięćdziesięcioletni mężczyzna – Andrzej Ż. Do poprzedniego doszło kiedy samospalenia próbowała dokonać siedemdziesięcioletnia kobieta, protestująca w ten sposób przeciwko złemu leczeniu swej córki. Poprzednie samospalenia miały miejsce za komuny – w 1968 roku spalił się Ryszard Siwiec a w 1980 – były żołnierz AK – Wincenty Badylak, protestujący przeciwko zatajaniu informacji o Katyniu. Andrzej Ż. zostawił list, w którym wyjaśniał przyczyny desperackiego targnięcia się na życie. Miał on być przedmiotem zainteresowania policji i prokuratury ale z uwagi na „kampanię wyborczą” sprawa ta została szybko wyciszona. Nie zainteresował się nią ani TVN, ani „Gazeta Wyborcza”, ani żadna dziennikarska gwiazda, co niewątpliwie miałoby miejsce, gdyby do tragedii doszło pod kancelarią premiera Jarosława Kaczyńskiego. Ponadto wrzesień to już niemal finał kampanii wyborczej do Parlamentu oraz publikowania coraz bardziej absurdalnych sondaży. 
 
Sensacyjne informacje ujawnił portal WikieLeaks. Według niego już w 2005 roku do „Gazety Wyborczej” przyszli Amerykanie, żeby „porozmawiac” na temat publikacji artykułów popierających wprowadzenie w Polsce żywności genetycznie modyfikowanej. Dowiedzieli się, że redaktor prowadzący dział nauki jest temu „przychylny”. Od tamtej pory rozpoczęły się wystąpienia „naukowców” i „ekspertów” popierających amerykańską „myśl genetyczną”. „Gazeta Wyborcza” piórem Bartosza Węglarczyka oczywiście natychmiast skrytykowała tak portal jak i jego twórcę. 
 
Wrzesień to również miesiąc rasistowskich ataków na polskich obywateli – 13 września doszło 
do rasistowskich ataków w Holandii (zniszczono 12 samochodów na polskich numerach rejestracyjnych), 18 września w Crewe w Anglii został pobity idący ulicą Polak, a 30 zelżony polski kierowca z Cellardyke w Szkocji. Minister Radek Sikorski jak zwykle nie uznał za stosowane wtrącać się w rasistowskie zachowania wobec polskich obywateli. 
 
  PAŹDZIERNIK 
 
Wybór trans i homoseksualisty do Sejmu
Październik zaczął się od dziwnego „skoku” poparcia dla Ruchu Palikota. Dosłownie na kilka dni przed wyborami okazało się, że z prawie zerowego poparcia, Palikot i jego zespół zwolenników aborcji i miękkich narkotyków jest trzecią siłą polityczną w Polsce. 
Stało się to dokładnie w momencie, gdy w sondażach różnica pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a PO była na granicy błędu statystycznego a media rozpaczliwie szukały „haka” na lidera PiS. Znalazła go w postaci wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat nieprzypadkowego wyboru Angeli Merkel na kanclerza Niemiec – na głowę prezesa PiS posypały się gromy „komentatorów” z Bartoszewskim na czele, uważających najwyraźniej Merkel została wybrana przypadkowo. Właśnie ta wypowiedź miała spowodować spadek poparcia dla PiS. 
 
Wybory wyznaczone przez Komorowskiego na 9 października wygrała Platforma Obywatelska, spektakularną porażkę poniosło SLD, któremu elektorat (zwłaszcza ten esbecki) odebrał Janusz Palikot i jego kompania. Do Sejmu wszedł dzięki niemu Roman Kotliński, który zatrudnia mordercę księdza Popiełuszki – Grzegorza Piotrowskiego oraz znana aborterka Wanda Nowicka, której fundację sponsorowało lobby aborcyjne oraz producenci sprzętu medycznego do przeprowadzania aborcji. 
 
W Moskwie stanął pierwszy w Rosji pomnik Jana Pawła II a w Polsce Palikot jako najważniejszą i najpilniejszą sprawę do załatwienia uznał usunięcia Krzyża z sali plenarnej Sejmu. Musiał się rozczarować – 71 proc. Polaków stwierdziło, że Krzyż w Sejmie powinien pozostać, jego usunięciu sprzeciwiło się PiS, PSL i PO a SLD zapowiedziało, że nie będzie o usunięcie walczyć. 
 
LISTOPAD 
 
Gigantyczna manipulacja 
To był majstersztyk propagandy i manipulacji a zarazem największe policyjne manewry w Europie. Wobec zapowiedzi zorganizowania w dniu 11 Listopada Marszu Niepodległości ujawniły się środowiska lewacko-gejowskie, które mają alergię na biało-czerwone flagi. Po raz kolejny ludzie je niosący zostali nazwani „faszystami”. Szczególną aktywność wykazała Antifa, która m.in. piórem Seweryna Blumsztajna zaprosiła na „Kolorową Niepodległą” – „wszystkich”. Przyjechały faszystowskie bojówki, które zaatakowały historyczne, rekonstrukcyjne grupy w polskich mundurach,które pluły na polskie mundury z orzełkami. Przed policją uciekły do „Nowego Wspaniałego Światu” – restauracji Krytyki Politycznej na Nowym Świecie, gdzie policja znalazła później kije bejsbolowe oraz inne pokojowe „atrybuty” członków Antify. Następnie zamaskowani zwolennicy gejów i lewaków ustawili się szpalerem w centrum Warszawy jako „ochrona” garstki osób podrygujących przez platformą na której „gwiazdy” krzyczały pod adresem opuszczającego Plac Konstytucji Marszu Niepodległości „Faszyzm nie przejdzie”. W tym samym czasie z bocznych ulic wychodziły zorganizowane grupy i policyjne bojówki, które odbyły bitwę między sobą oraz atakowały przechodniów z biało-czerwonymi flagami. Wszystko to zostało przedstawione społeczeństwu jako starcia z uczestnikami Marszu Niepodległości, chociaż opuścili oni już Plac Konstytucji a na całej trasie przejścia ulicami Warszawy nie byli „pilnowani” przez policję i nie doszło na niej do żadnych incydentów. Internauci szybko zdemaskowali pogawędkę reportera, który przed „pobiciem” przyjaźnie z grupą, która go „zaatakowała” oraz inne przygotowania do walk ulicznych a także wkładanie i zdejmowanie przez ich uczestników policyjnych kamizelek. Zwieńczeniem dnia było pokazanie podpalenia wozu TVN widowiskowo ustawionego w bezpiecznej odległości od ludzi na wiadukcie i otoczonego w momencie palenia przez kordon służb porządkowych, które bezczynnie przyglądały się całemu zajściu. Do akcji zmobilizowano „mieszkańców”, opowiadających o szalejących po nim „hordach”. W żadnej stacji nie podano, że w Marszu Niepodległości wzięło udział nawet czterdzieści tysięcy ludzi. Po ujawnieniu zarówno napaści niemieckich bojówek na Polaków oraz manipulacji przy relacjach z Marszu, organizatorzy Antify poszli w zaparte i na konferencji prasowej publicznie kłamali, że członkowie Marszu Niepodległości po drodze niszczyli „restauracje żydowskie, arabskie i wegetariańskie” wybijając w nich szyby. Restauracji żydowskich w Warszawie nie ma ale organizatorom Antify to nie przeszkadzało pleść bzdur. Ofiarą „11 Listopada” okazał się policjant, który skopał i pobił przechodnia na ulicy – natychmiast po ujawnieniu filmu na którym widać, jak brutalnie atakuje bezbronnego człowieka – zachorował. Pokłosiem „manewrów policyjnych” była zapowiedź Tuska i Komorowskiego zaostrzenia prawa i zmian w zakresie prawa zgromadzeń, w tym wprowadzenie zakazu zasłaniania twarzy przez ich uczestników. Pomysł ten poparli uczestnicy Marszu Niepodległości, Młodzieży Wszechpolskiej i kibice ale sprzeciwiają się mu… geje i lewacy z Antify. Koniec listopada należał do Radosława Sikorskiego, któremu marzą się silne Niemcy. Przemawiając w Berlinie szef polskiego MSZ zaapelował o niemieckie przywództwo i „ratowanie” przez nie strefy euro. Służalczość i serwilizm przebijający z co drugiego zdania przemówienia wygłoszonego na Forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej zyskało zrozumiałą aprobatę Berlina. 
 
  GRUDZIEŃ 
 
Stek bzdur w raporcie Millera
Antoni Macierewicz podał do publicznej wiadomości wyniki badań przeprowadzonych przez wybitnych naukowców z USA, w tym współpracujących z NASA przy pomocy najnowocześniejszego sprzętu, z których wynika, że raporty MAK oraz Millera są po prostu stekiem nic nie wartych bzdur a w samolocie TU 154M doszło do eksplozji, będącej przyczyną katastrofy. Mało tego – TU 154M odszedł od lądowania i ten manewr się udał. Już po odejściu samolot stracił skrzydło i spadł. Według nieoficjalnych informacji na ciele 
śp. Zbigniewa Wassermanna podczas przeprowadzonej we Wrocławiu sekcji zwłok odkryto śladowe ilości materiałów wybuchowych. Przypadkiem właśnie w momencie, kiedy pojawiły się publikacje na ww. tematy, w życie weszły istotne zmiany w polskim prawie lotniczym. Zgodnie z nimi wyniki badań komisji lotniczych mogą być przekazane wyłącznie na potrzeby postępowań przygotowawczych, czyli śledztw, a także procesów sądowych. Aby pokazać wyniki badań nagrań z kabiny TU 154M, przeprowadzonych w instytucie Sehna w Krakowie opinii publicznej, śledczy będą musieli zwrócić się o zgodę do sądu. Ten został z kolei zobowiązany przez ustawodawcę do wzięcia pod uwagę takich przesłanek jak fakt, czy upublicznienie zapisów nie wywoła negatywnych skutków dla kraju, a także dla przyszłych badań nad wypadkami lotniczymi. Można się zatem spodziewać, że nigdy nie poznamy prawdy o tym, co zaszło na pokładzie rządowego samolotu, którym podróżował prezydent Polski. Również w grudniu na dożywotnie więzienie został skazany Ryszard Cyba – były członek Platformy Obywatelskiej który zamordował Marka Rosiaka z Prawa i Sprawiedliwości i poważnie ranił drugiego polityka tej partii. W Brukseli zaś 26 państw podpisało umowę zgodnie z którą Donald Tusk w imieniu Polski zobowiązał się, że NBP wpłaci do Międzynarodowego Funduszu Walutowego 75 miliardów złotych, żeby ratować przed bankructwem strefę euro – głównie Grecję i Włochy. 
Koniec roku to opublikowana lista leków refundowanych – zniknęły z niej lekarstwa na cukrzycę, astmę, przewlekłą chorobę płuc i schizofrenię. Dla wielu chorych oznacza to wyrok. Protestują lekarze i farmaceuci. Rząd jak zawsze – milczy.
( oprac. Aldona Zaorska)
 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz