poniedziałek, 11 stycznia 2016

Psy szczekają – karawana jedzie dalej

Przełom roku to czas podsumowań i snucia wizji dotyczących najbliższej przyszłości. Tymczasem z dużą dozą pewności można domniemywać, co też przyniosą jutrzejsze tytuły prasowe. Zestaw słów i sformułowań jest z góry znany. Trwa monotonia politycznej wojny.

Można oczywiście próbować określać, kto ponosi za to winę, jednak nie zmienia to w żaden sposób faktu, że konfrontacja trwa. Przerzucanie się odpowiedzialnością za ten stan rzeczy niczego nie zmienia ani nie rozwiązuje. I tak nikt się do winy nie przyzna. Można sięgać coraz bardziej w głąb naszej historii, aż w końcu stanie na tym, że ktoś komuś rąbnął powielacz albo czegoś nie chciał wydrukować. Dlatego ustalanie przyczyny tej wojny nie ma już najmniejszego sensu. Niech każdy pozostanie przy swojej ocenie przyczyn obecnego stanu rzeczy.
Trybunał – ostatni bastion
Gołym okiem zresztą już widać, że trwający spór o TK zaczyna powoli Polaków nużyć. Powtarzane w nieskończoność argumenty nie zbliżają nas w żadnym stopniu do jego zakończenia. Powstają za to coraz to nowe propozycje zmian, często pozbawione szans na realizację, jak choćby propozycja zmiany konstytucji w taki sposób, by umożliwić orzekanie wszystkim sędziom wybranym zgodnie z konstytucją. Ta próba jest o tyle pozbawiona sensu, że zwolennicy PO i Nowoczesnej nie prowadzą żadnej merytorycznej dyskusji. Bo przecież nie chodzi im o to, by spór zamknąć, a jedynie o to, by trwać w konfrontacji. Zastąpili więc prowadzenie merytorycznej debaty wnioskami o przerwę – stosując obstrukcję parlamentarną w najczystszej postaci. Merytoryczną dyskusję zastąpili jazgotem przy użyciu wielkich słów, takich jak: demokracja, konstytucja czy wolność. Używają ich zresztą podobnie jak wcześniej – bez wkładania w nie jakiejkolwiek treści. Traktują je jako słowa wytrychy, które mają im zapewnić powrót do tego, czego pożądają najbardziej – do władzy.
Środowiska skupione wokół poprzedniego obozu rządowego wychodzą z założenia, że „wybory wyborami, ale władza musi być w naszych rękach”. Nie chodzi nawet o odrzucenie wyników demokratycznych wyborów. Skoro nie udało się ich wygrać, to trudno. Niech sobie ludziska zagłosują, niech nawet dawna opozycja utworzy rząd. Jednak o tym, co rząd może i jak go oceniać, nadal będziemy decydowali my – zdają się mówić praktycznie wprost. Okopali się zatem w niewybieralnych instytucjach, z których mogą sabotować poczynania nowej ekipy.
Dlatego tak ważne było i jest utrzymanie monopolu w Trybunale Konstytucyjnym. Bo to z ulicy Szucha można uznawać wszelkie prawo uchwalane przez nową większość parlamentarną za sprzeczne z konstytucją, eliminować z obiegu prawnego czy choćby określać, „jak należy je rozumieć”.
Negować wszystko
Od pierwszych godzin funkcjonowania nowej władzy ci, którzy właśnie ją utracili, przyjęli zasadę, że decyzje PiS u „są złe, bo podejmuje je PiS” 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz