PO ŚWIĘTACH WIELKANOCNYCH DOJDZIE DO PRÓBY OBALENIA RZĄDU PIS PRZY POMOCY FALI ULICZNYCH PROTESTÓW WYRÓŻNIONY
fot: youtube
„Operacja Majdan”
Protesty, które 9 stycznia w 19 miastach zorganizował Komitet Obrony Demokracji w obronie „Wolnych Mediów”, był treningiem sprawności struktur i ich zdolności mobilizacyjnych. KOD wspólnie ze środowiskiem medialnym tzw. salonu („Gazeta Wyborcza”, „Polityka”, media należące do niemieckich koncernów, m.in. „Newsweek”) planują demonstracje – w zależności od pogody i temperatury – na początku lub na końcu kwietnia – ustaliła „Warszawska Gazeta”. Sobotnia próba wypadła pomyślnie. Mimo niekorzystnych warunków pogodowych (przenikliwe zimno, padający śnieg) udało się zgromadzić w całej Polsce tysiące Polaków niezadowolonych z rządów PiS. Przy okazji jednak dostrzeżono słabość obecnych protestów, w których uczestniczą głównie „białe kołnierzyki”, dlatego rozpoczęto dokooptowywanie „niebieskich kołnierzyków”, czyli pracowników fizycznych. Jak ustaliliśmy, środowisko KOD prowadzi rozmowy z lewicowym Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych (OPZZ), a także szuka dotarcia do… związków zawodowych policjantów i cywilnych pracowników wojska. Decyzja o wiosennych protestach już zapadła, teraz organizowane jest poszerzanie zaplecza – zarówno protestujących, jak i wspierających (m.in. ogólnopolskie media, samorządy).
Front Jedności Narodowej
48-letni Mateusz Kijowski, jeden z założycieli i członków władz stowarzyszenia KOD, który był lansowany przez wspierające media na przywódcę wymierzonych w obecny rząd protestów, okazał się trefny. Jak ujawniły media, Kijowski zalega bowiem pierwszej żonie ponad 80 tys. zł z tytułu alimentów. Wiosenne manifestacje muszą być prowadzone przez osoby, których wiarygodności nie będzie można tak prosto podważyć. Najpoważniejszym kandydatem na lidera jest 52-letni prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, polityk Platformy Obywatelskiej, który był najważniejszym uczestnikiem ostatnich demonstracji KOD w Poznaniu. Jaśkowiak uchodzi za osobę o centrowo-lewicowych poglądach. Jako pierwszy prezydent miasta wziął udział w tzw. paradzie równości. Formalnie był to protest przeciw dyskryminacji, a faktycznie żądanie przywilejów, takich jak rejestracja związków osób tej samej płci. Postanowiłem pójść w marszu, bo sprzeciwiam się wszelkiej dyskryminacji i wykluczeniom. Osoby homoseksualne powinny mieć prawo legalizowania swoich związków, tak jak dzieje się to w nowoczesnych, zachodnich państwach. Jestem zwolennikiem wprowadzenia w Polsce związków partnerskich – tłumaczył Jaśkowiak. Według „kodowców” łączy on w sobie cechy polityka i przedsiębiorcy i może być do zaakceptowania przez tworzony teraz naprędce Front Jedności Narodowej. Za Jaśkowiakiem przemawia to, że w 2014 r. udało mu się, reprezentując tracącą na popularności PO, wygrać wyborcze starcie z rządzącym przez 16-lat Poznaniem Ryszardem Grobelnym.Kluczowe znaczenie dla powodzenia protestów ma jednak wciągnięcie do nich pracowników fizycznych. „Kodowcy” liczą, że uda się pozyskać, za pośrednictwem OPZZ, udział górników w protestach. Górnictwo jest w tej chwili cały czas dotowane z budżetu państwa, a jakiekolwiek próby wprowadzenia rynkowych rozwiązań do tej branży blokowane są skutecznie przez związki zawodowe. Jednocześnie górnicze związki słyną ze sprawności w organizacji protestów. Tworzenie nieformalnych kanałów rozmów z policją i wojskiem ma zapewne stanowić atut w sytuacji gdyby masowe protesty się powiodły i rząd próbowałby zaprowadzać porządek siłą.Apele do tych środowisk formułowane są także oficjalnie. Czołowy publicysta „Gazety Wyborczej” Wojciech Czuchnowski otwarcie wezwał na swoim blogu żołnierzy do niewykonywania poleceń Ministra Obrony Narodowej Antoniego Macierewicza:
- Chciałbym dołączyć do tych, którzy namawiają żołnierzy do nieposłuszeństwa. Bezpieczeństwu, stabilności, porządkowi publicznemu oraz wojskowemu RP zagraża Antoni Macierewicz. (…) Uważam, że Antoni Macierewicz nie jest godny pełnić funkcji ministra obrony narodowej. Postawienie go na tym stanowisku to policzek dla armii i dla Polski. Sprzeciw wobec rozkazów wydawanych przez Macierewicza i jego ludzi jest obowiązkiem przyzwoitego Polaka i żołnierza. Namawiam do tego. Mam nadzieję, że w Wojsku Polskim znajdą się ludzie z charakterem – apelował Czuchnowski. Pokazuje to skalę determinacji, bo samo wezwanie jest ryzykowne, ponieważ stanowi otwarte łamanie prawa poprzez nawoływanie do popełnienia przestępstwa (odmowa wykonania rozkazu w wojsku do takich się zalicza), co stanowi art. 255 Kodeksu karnego.
- Chciałbym dołączyć do tych, którzy namawiają żołnierzy do nieposłuszeństwa. Bezpieczeństwu, stabilności, porządkowi publicznemu oraz wojskowemu RP zagraża Antoni Macierewicz. (…) Uważam, że Antoni Macierewicz nie jest godny pełnić funkcji ministra obrony narodowej. Postawienie go na tym stanowisku to policzek dla armii i dla Polski. Sprzeciw wobec rozkazów wydawanych przez Macierewicza i jego ludzi jest obowiązkiem przyzwoitego Polaka i żołnierza. Namawiam do tego. Mam nadzieję, że w Wojsku Polskim znajdą się ludzie z charakterem – apelował Czuchnowski. Pokazuje to skalę determinacji, bo samo wezwanie jest ryzykowne, ponieważ stanowi otwarte łamanie prawa poprzez nawoływanie do popełnienia przestępstwa (odmowa wykonania rozkazu w wojsku do takich się zalicza), co stanowi art. 255 Kodeksu karnego.
Do protestu przeciwko rządowi PiS mają być także wciągnięte samorządy. Ostatnie wybory samorządowe w 2014 r. przebiegły w atmosferze skandalu i głośnych oskarżeń o fałszerstwa, przy czym mówili o nich nie tylko czołowi politycy PiS, ale także lider SLD Leszek Miller, gdy okazało się, że wynik badań exit polls (sondaż wśród opuszczających lokale do głosowania) wykazał niespotykaną w historii różnicę. Dodatkowo procedura liczenia głosów przez Państwową Komisję Wyborczą trwała blisko dwa tygodnie. PiS planował w 2016 r. reformę administracyjną, która spowodowałaby konieczność przeprowadzenia wcześniejszych wyborów samorządowych. To nie może podobać się dominującym w samorządach politykom PO i PSL. Stanowią więc naturalnego sojusznika protestów.
Przywieziemy milion (jak będzie trzeba)
KOD jako stowarzyszenie świeżo powołane do życia nie jest oczywiście faktycznym organizatorem protestów, a jedynie wygodnym parawanem. Na zapleczu, oprócz „poszkodowanych” zmianą rządów mediów, czyli wspomnianych dziennikarzy salonowych, są politycy Platformy Obywatelski i Nowoczesnej. Na taśmie z wewnętrznego spotkania PO, opublikowanej przez „Newsweek”, nowy szef PO Grzegorz Schetyna otwarcie mówi: Jeżeli zrobić następną taką rzecz (protesty – przyp. red.), to musi być nie na pięćdziesiąt, tylko na dwieście tysięcy (ludzi – przyp. red). Nikt tego nie zrobi, jeśli my tego nie zorganizujemy. I to zrobimy. Trzeba być gotowym, że będzie 500 tys. ludzi. Przywieziemy z kraju milion, jak będzie trzeba. Trzeba być gotowym na wszystko, nawet na takie twarde warianty – przekonywał Schetyna. Nowy szef PO nie blefuje. Platforma ma do dyspozycji struktury i ponad 15 mln zł rocznie dotacji na działalność. Problemem organizatorów antyrządowych protestów jest konflikt między PO a formowaną przez media salonowe Nowoczesną. W założeniu partia ta była tworzono dla rozczarowanych rządami PO, ale „rozsądnymi” ludźmi, którzy mieli przerzucić na nią głosy, zamiast poprzeć PiS lub nie pójść na wybory. Dziś w niektórych sondażach jednak Nowoczesna wyprzedza PO o kilkanaście punktów procentowych, i właśnie zgodna współpraca tych partii przy organizacji protestów jest kolejnym wyzwaniem. Dla PO bowiem ma to być szansa na odbudowanie poparcia społecznego. A to może się dokonać tylko kosztem Nowoczesnej.
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz