Ks. Międlar: Nawet jak zabiorą mi sutannę, to nie przestanę mówić prawdy
Ks. Jacek Międlar twierdzi, że nie głosi nienawiści, a tylko "nazywa rzeczy po imieniu". Duchowny skarży się w obszernym wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", iż "związano mu ręce i zakneblowano usta".
Ksiądz Międlar to kontrowersyjny kapłan, który mówi o sobie, że jest "narodowcem". W kwietniu władze kościelne nałożyły na niego zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym elektronicznych. Mimo to nadal często się wypowiada.
Na Twitterze zamieścił np. zdjęcie unijnej komisarz Elżbiety Bieńkowskiej z ogoloną głową, opublikował też film, w którym mówi o "żydomasońskim imperializmie".
– Wierzę, że za mną jest Ewangelia i Jezus Chrystus. I to jest chyba dla mnie najistotniejsze
– wyznał Międlar.
Dodał, że nie myśli o zrzuceniu sutanny.
– Czekam na rozsądną propozycję moich przełożonych. Zaproponowano mi wprawdzie wyjazd do Stanów Zjednoczonych na studia. Ale miałbym problem z powrotem do Polski, bo gdybym został inkorporowany do prowincji amerykańskiej, to po pięciu latach polski prowincjał mógłby mnie nie przyjąć. Nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pracował w mojej ojczyźnie. Nie zgodziłem się
– poinformował duchowny.
– Nawet jak zabiorą mi sutannę, to nie przestanę mówić prawdy
– zadeklarował ks. Międlar.
Jak już informowaliśmy, wczoraj posłanka Nowoczesnej Joanna Scheuring-Wielgus złożyła zawiadomienie do prokuratury w sprawie komentarza księdza Międlara na jej temat. Według posłanki ostre słowa księdza są publicznym nawoływaniem do popełnienia przestępstwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz