Raport Najwyższej Izby Kontroli utwierdził w przekonaniu, że pierwsza polska elektrownia jądrowa nie powstanie najpewniej nawet w 2025 roku. Pierwotnie ukończona miała zostać do 2020 roku. Mimo tego, bogacze zarabiają na niej potężne pieniądze. 
Władzom PO od lat sześciu nie udało się nawet wybrać lokalizacji dla elektrowni. Mimo wszystko, powstały specjalne spółki Skarbu Państwa, które są odpowiedzialne za realizację projektu. Zarabia się w nich potężne pieniądze, nawet 100 000 złotych miesięcznie.
„Gazeta Wyborcza” dotarła do atomowych zarobków ludzi, którzy są związani z PO. Płace w zarządzie państwowego koncernu Polska Grupa Energetyczna (PGE) wynoszą prawie 100 000 złotych miesięcznie. Były wiceprezes Zdzisław Gawlik pełnił funkcję podsekretarza stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, wcześniej w 2011 próbował dostać się do Senatu z list Platformy Obywatelskiej.
Z kolei Aleksander Grad – minister skarbu za Donalda Tuska – również może liczyć na „atomowe” płace. Po „rozwodzie” z polityką w czerwcu 2012 roku szybko stał się prezesem spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ1. Według szacunków przez półtora roku zarobił blisko milion złotych. Opuszczając PGE również trafił do spółki Skarbu Państwa, czyli do Tauronu. Według doniesień mediów jego pensja to 120 000 złotych.