poniedziałek, 28 stycznia 2013

"Śmierć Prezydenta" – burza po emisji filmu National Geographic

Na początek pytania jednego z internautów do National Geografic

Panowie manipulanci z National Geografic  To nie był przede wszystkim lot cywilny ponieważ:
-samolot staruje z wydzielonej dla wojska części lotniska Okęcie
-samolot pilotują piloci w mundurach którzy nie posiadją licencji
pilotów lotnictwa cywilnego
-samolot ma wymalowaną szachownice
-samolot nie jest rejestrowany w Państwowym Rejestrze Statków Powietrznych
-samolot leci na wojskowe lotnisko w Smoleńsku
-samolot przejmują i sprowadzają do lądowania kontrolerzy wojskowi
-korespondencja z załogą nie jest prowadzona w języku angielskim zgodnie
wymogami ICAO zawartymi w dokumencie Doc.4444-RAC/501/7: Procedures for
Air Navigatin Services ROLES OF THE AIR and AIR TRAFFIC SERVICES
-Przedstawiciel ICAO oswiadczył że 13 Załącznik do Konwencji
Chicagowskiej nie ma nic wspólnego z badaniami katastrof samolotów
wojskowych i ICAO nie będzie się tym zajmować.
-Pytanie do NATIONAL GEOGRAFIC : Czy kontroler ze Smoleńska mógł
w nastepnym dniu zasiąść za pulpitem radaru na międzynarodowym
lotnisku i sprowadzać do lądowania samoloty cywilne???
Samolot TU 154M
Samolot TU 154M / fot. 

Niedzielna premiera filmu z serii "Katastrofy w przestworzach" wyemitowanego przez National Geographic na nowo rozgrzała emocje Polaków. Naiwny ten, kto miał nadzieję,że zostanie przedstawiony obiektywnie,ponieważ były już przesłanki,że oparty będzie wyłącznie na ustaleniach rosyjskiej komisji  MAK oraz wynikach raportu komisji Millera, co zresztą potwierdzono w filmie.
Wersja jest kłamliwa i nie trzyma się faktów!
Szkoda,wielka szkoda,że kłamstwo,które zostało zdementowane i obnażone przez  wybitnych,światowej sławy specjalistów m.in prof.fizyki i lotnictwa oraz naocznych 24 świadków ze Smoleńska (film dokumentalny "Anatomia upadku"),którzy w ogóle nie zostali przesłuchani-następny raz zostało powielone,a  najgorsze,że poszło na cały świat.Macki....daleko sięgają!

Najlepszym komentarzem oceniającym owy film oraz jego przesłanie,jest wypowiedz Pana Macierewicza,zdeterminowanego w ujawnieniu  prawdy,szefa Parlamentarnej Komisji w sprawie Smoleńska oraz prof. Wiesława Biniendy, z University of Akron, eksperta zaangażowanego w wyjaśnianie przyczyn tragedii smoleńskiej, specjalizującego się w inżynierii mechanicznej.
 
Według posła Antoniego Macierewicza realizatorzy nie wykorzystali materiałów dowodowych uzyskanych dzięki pracy jego komisji, które zostały przedstawione autorom filmu kilka miesięcy temu.
 Poseł Macierewicz zapytany o ocenę filmu porównał go do materiału propagandowego z lat czterdziestych...
Antoni Macierewicz: "To jest propagandowy film rosyjskiego MAK-u, rosyjski atak na Polskie Państwo, a zwłaszcza atak na polskich pilotów, którzy mają być skompromitowani, a Państwo Polskie ma być wykpione. Z przykrością zobaczyłem, że ten rosyjski atak wsparty jest przez urzędników Pana Donalda Tuska, Pana Ministra Jerzego Millera, przewodniczącego Macieja Laskę i pułkownika Jedynaka. Całość oparta jest wyłącznie na rosyjskim materiale dowodowym, który już dawno został sfalsyfikowany, przede wszystkim nieprawdziwy zapis rozmowy w kokpicie,  gdzie padają słowa, które nigdy nie zostały wypowiedziane, co przesądziła ekspertyza Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie, np. Generał Błasik ma wypowiadać zdanie "nic nie widać..." w kluczowym momencie, które nigdy nie padło, a generała Błasika nigdy tam nie było. Ilość nieprawdy przekracza możliwość wyliczenia w krótkim komentarzu, można tylko dziwić się dlaczego przedstawiciele Donalda Tuska wzmacniają takie kłamstwa. Chciałem jeszcze dodać że zespół parlamentarny ponad pół roku temu przekazał producentowi i autorom, ekspertyzy naszych ekspertów w wersji angielskiej, a także ekspertyzę prawną oraz wystąpienie pani Marty Kaczyńskiej w Parlamencie Europejskim. Przedstawiciele Parlamentu Europejskiego im to wysłali, a także tzw. uwagi strony polskiej też w języku angielskim zostały im przekazane. Nikt z nami się nie kontaktował, a także żadnego z obiektywnych materiałów nie uwzględniono. Nie było zainteresowania prawdziwym przebiegiem wydarzeń. Wizja nowoczesnego lotniska (Siewiernyj), z przeszkloną wieżą lotów, wymuskanych żołnierzy i funkcjonariuszy rosyjskich, którzy na tym lotnisku każdy szczątek samolotu biorą pod lupę, i owszem odpowiada temu co się działo w Lockberie. Ale jak to się ma do żołnierzy tnących wrak, niszczących go, wybijających szyby, przeklinających i miotających się po tej wieży z panem pułkownikiem Krasnokutskim, gdzie w co drugim słowie jest przekleństwo, to po prostu odpowiada mniej więcej propagandzie komunistycznej z lat czterdziestych pokazujących komisję Burdenki powołaną przez NKWD w Katyniu, nie ma nic wspólnego z prawdą, jest antypolską reklamówką mającą zaszkodzić nam w opinii świata".
Poseł Antoni Macierewicz zwrócił również uwagę, że polscy dziennikarze byli w reportażu reprezentowani przez jednego tylko dziennikarza Gazety Wyborczej - Konstantego Geberta. Zarzucił również GW powtarzanie rosyjskich kłamstw oraz jednoznaczny atak na polskich pilotów od samego początku po tragedii, a przed emisją filmu zorganizowana była konferencja, na którą dopuszczeni zostali tylko dziennikarze wybranych mediów.

Zaś wg. profesora Wiesława Biniendy,"Przekaz chroni interes Rosji" !!!

Film promuje obraz doskonałej współpracy polsko-rosyjskiej. Tymczasem wiemy z polskich uwag do Raportu MAK, że w tym śledztwie nie było żadnej współpracy między stroną polską a rosyjską. Wiadomo przecież, że w okresie prowadzenia śledztwa przez komisję MAK, polscy śledczy nie zostali dopuszczeni do prowadzenia badań, co było jawnym pogwałceniem Załącznika 13

- Producenci "Śmierci Prezydenta" świadomie rozpowszechnili rosyjską wersję wydarzeń, zabezpieczając przy tym interes obecnego rządu w Warszawie - pisze w felietonie dla WP.PL prof. Wiesław Binienda, z University of Akron, ekspert zaangażowany w wyjaśnianie przyczyn tragedii smoleńskiej, specjalizujący się w inżynierii mechanicznej. Prof. Binienda twierdzi, że film na temat katastrofy smoleńskiej, wyemitowany 27 stycznia przez National Geographic, to wybiórczy przekaz, który w efekcie chroni interes Rosji.

Wyemitowany przez National Geographic odcinek cyklu "Katastrofy w Przestworzach", zatytułowany "Śmierć Prezydenta" to zręcznie dobrany wybiórczy przekaz, starannie omijający wszystkie niewygodne fakty, który pod pozorem pokazania stanowiska obu stron, w rzeczywistości chroni interes Rosji i zabezpiecza stanowisko obecnego polskiego rządu, kosztem pilotów i dobrego imienia Polaków. Celem tego programu jest zakorzenienie w opinii publicznej uzgodnionej wersji wydarzeń i zdyskredytowanie wszystkich tych, którzy wskazują na oczywiste nieprawidłowości i jednoznaczne dowody zaprzeczające oficjalnie przyjętej wersji przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Program zawiera całą masę nieprawidłowych informacji. Również ich dobór jest wysoce tendencyjny. Przykładowo rozwodzenie się nad nieuprawnioną obecnością Dyrektora Protokołu Dyplomatycznego MSZ Mariusza Kazany w kokpicie i spekulowanie w sposób rażąco nieodpowiedzialny, jaki to nacisk jego wizyta mogła wywrzeć na kapitana Protasiuka, jest oburzającą manipulacją,

szczególnie w kontekście całkowitego pominięcia nieuprawnionej obecności pułkownika Nikołaja Krasnokutskiego w wieży kontroli lotów oraz jego nacisku na kontrolera lotu, aby sprowadzać polskiego tupolewa do lądowania.

Kolejny nierzetelny element przekazu to opowiadanie o pomyślnej współpracy przy odczytywaniu nagrania z kokpitu, bez zaznaczenia, że strona polska otrzymała jedynie kopię z nieczytelną końcówką nagrania. Tendencyjne jest również położenie nacisku na łamanie procedur przez polskich pilotów, na podstawie odczytu z kokpitu, przy jednoczesnym skwitowaniu odczytu z czarnych skrzynek, że jakoby wszystko działało prawidłowo.

Film promuje obraz doskonałej współpracy polsko-rosyjskiej. Tymczasem wiemy z polskich uwag do Raportu MAK, że w tym śledztwie nie było żadnej współpracy między stroną polską a rosyjską. Wiadomo przecież, że w okresie prowadzenia śledztwa przez komisję MAK, polscy śledczy nie zostali dopuszczeni do prowadzenia badań, co było jawnym pogwałceniem Załącznika 13. Przecież uniemożliwiono polskim śledczym dostęp do oblotu miejsca zdarzenia, do bezpośrednich dowodów oraz do kluczowych badań.

Natomiast raport Millera został sporządzony w oparciu o niekompletne, wewnętrznie sprzeczne i niewiarygodne dane zawarte w raporcie MAK lub informacje selektywnie dostarczone Polakom przez stronę rosyjską.

Znamienne jest, że producenci odcinka o Smoleńsku pominęli Edmunda Klicha, który pełnił funkcję polskiego akredytowanego przedstawiciela przy komisji MAK. Jak wiadomo, zarówno taśmy Klicha, jak i jego własne wypowiedzi oraz SMS-y ujawnione przez ś.p. generała Sławomira Petelickiego, stanowią niezbity dowód na to, że wersja błędu pilota została narzucona z góry. Forsowanie od początku tezy o winie pilota uniemożliwiło rzetelne zbadanie innych potencjalnych wątków przyczyn tej katastrofy.

Powstaje pytanie, dlaczego podjęto tak ryzykowną grę szerokiej promocji kolejnego raportu Burdenki, w świetle wszystkich skandalicznych nieprawidłowości związanych ze śledztwem smoleńskim. Producenci "Śmierci Prezydenta" świadomie rozpowszechnili rosyjską wersję wydarzeń, zabezpieczając przy tym interes obecnego rządu w Warszawie. W końcówce programu pojawia się stwierdzenie o osiągnięciu wspólnego celu. Jest to bardzo wymowne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz