poniedziałek, 31 października 2016

Natalia Niemen o demonstracjach feministek: Czarny protest ogromnie mnie zasmucił


Dodano: 31.10.2016 [13:12]
​Natalia Niemen o demonstracjach feministek: Czarny protest ogromnie mnie zasmucił - niezalezna.pl
foto: Marcin Pegaz/Gazeta Polska
– Wielu ludziom złamał serce aborcyjny coming out znanej artystki. Tysiące kobiet robią dokładnie to samo codziennie, ale osiągnięciem jakiegoś dna moralnego jest publiczne ogłoszenie radości z powodu pozbawienia życia własnego potomstwa. Nie sądziłam, iż przyjdzie mi żyć w czasach, gdy tzw. wielcy tego świata, czyli ci, których stawia się za przykład dla tysięcy, będą bez trzymanki, jak to się mówi, głosić pochwałę maksymalnie egoistycznego stylu życia – mówi Natalia Niemen w rozmowie z Magdaleną Piejko dla tygodnika „Gazeta Polska”. 

Wydany w formie książki wywiad rzeka z Panią nosi tytuł „Niebo będzie później”. Dlaczego dopiero później? 
Ten tytuł „Niebo będzie później” oznacza nic innego jak to, że tu, na ziemi, nie było, nie ma i nie będzie tzw. Nieba, czyli spełnienia naszych marzeń – zarówno tych przyziemnych, jak i górnolotnych. Tych płytkich, cielesnych oraz tych głęboko nieuświadomionych, duchowych. Tu nie będzie łatwo, miło i przyjemnie. Nie będzie sprawiedliwie i nie będzie doskonałej miłości. To zachęta, by przystopować próby wicia sobie tutaj, na Ziemi, raju. Bo zawsze tam, gdzie człowiek próbuje przeskoczyć Boga i po swojemu układać sobie system wartości, funduje sobie samemu oraz potomnym ogromne i różnorakie nieszczęścia. Wystarczyłoby, żeby się po prostu przed Bogiem uniżyć, zaryzykować szukanie Go oraz zaufanie Jego prawom. W ewangelii Jezus bardzo wyraźnie tłumaczy, jakiego typu życie daje człowiekowi prawdziwe, bo trwałe i głębokie szczęście, którego już byle bodziec nie wyrwie z tkaniny ciała, duszy i ducha. Paradoksalnie osoby, które nie odrzucają trudów życia, zyskują dużo więcej spokoju i satysfakcji pomimo wielu braków, niż ci, którzy tych trudów, niewygód i męczenia się unikają. Kto odrzuca cierpienie, ten odrzuca Boga. „Niebo będzie później” to znaczy, że najbardziej roztropną rzeczą będzie w tym życiu po prostu „życiowość” (a więc trudność) przetrzymać, nie oczekując kwiatów tam, gdzie jest pustynia.

Dlaczego zdecydowała się Pani na ten wywiad? Słynie Pani z rezerwy do świata mediów, przynajmniej jego części? 
Chciałam podzielić się z zainteresowanymi – a wiem, że jest ich wielu – moją historią współistnienia z Bogiem, historią mojego do Niego nawrócenia oraz prób naśladowania Chrystusa. Bóg uratował moje życie i nadal je ratuje. Jest moim szczęściem. Dlaczego nie miałabym się dzielić z ludźmi tym, co jest kapitalnie przedobre i uszczęśliwiające? Dobrze ludziom życzę, stąd ten ważny wątek. Druga główna myśl, która towarzyszyła mi podczas rozmowy z Szymonem Babuchowskim, to pragnienie zdementowania licznych i wstrętnych plotek na temat mojej rodziny, które w ostatnich kilkunastu latach bezpardonowo rozpuszczali niedobrzy ludzie, sprzedając je brukowcom.

W książce mówi Pani o czasach ostatnich, czasach trudnych dla chrześcijan – jakie konkretnie wydarzenia ma Pani na myśli?
Dodałabym jeszcze: „czas ostatni czasów ostatnich”. Chodzi o ogólne przewrócenie do góry nogami świata wartości. Wmawia się ludziom, że dobro jest złem, a zło jest dobrem. Dzisiaj zwrócić uwagę, że ktoś czyni coś złego i że winien swoje postępowanie zmienić, jest rozumiane jako osąd i krzywdzenie tego kogoś. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia – wiadomo, że chce się takiego delikwenta ocucić, by zaprzestał czynienia zła dla własnego dobra i dla dobra innych. Dziś można z furią walczyć o własne, egoistyczne prawo do wygodnego i swobodnego życia kosztem życia nienarodzonych. Kiedyś takich ludzi czekałaby za podobną postawę sroga kara. Dziś gloryfikuje się grzech, mianując go prawem do własnego wyboru. Mamy do czynienia z chorym wstrętem do ponadczasowych wartości, na przykład takich jak rodzina, więź z Bogiem, poczucie narodowej odrębności. Zamiast „cywilizacja” mówię wtedy „syfilizacja”. Syfilis egoizmu, egotyzmu, egocentryzmu zadzierzgnięty poprzez romans z diabłem toczy zachodnie, tzw. rozwinięte i wyzwolone, społeczeństwa. Ludzie widzą dziś głównie czubek własnego nosa i chwalą się tym. Są bardzo krótkowzroczni i nie zdają sobie sprawy z konsekwencji, jakie ponosić będzie za ich grzechy w przyszłości ich potomstwo. Nie obchodzą ich przyszłe pokolenia. Póki żyjesz, masz szansę pójść do lekarza. O tym wszystkim, co się dzieje na naszych oczach, czytamy zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie. Aż chce się zacytować Tolkiena: „Oto kres ery ludzi. Nadchodzi czas orków”...

Czy polityczne spory wewnątrz Polski też mają swoje źródło w pewnym konflikcie wartości? Popatrzmy chociaż na „czarny marsz” kobiet – co Pani o nim sądzi?
Myślę, że to kwestia między innymi zderzenia, nieustannego zderzania się sił duchowych. Absolutnie nie chcę tym samym stwierdzić, że po prawej są sami bogobojni i dobrzy ludzi, a po lewej li tylko źli i bezbożni. Nie. Jednak w gruncie rzeczy to, co prezentują politycy liberalni, a co politycy konserwatywni, ustawia obie te grupy w pewnych szufladach znajdujących się naprzeciwko siebie. Wydarzenia na arenie politycznej są niejako obrazem tego, co się dzieje w danym państwie w sferze duchowej. To fakt. „Czarny protest” ogromnie mnie zasmucił. Zapoznanie się z ostatnimi „rewelacjami” w tej sprawie było gwałtem na mojej wrażliwości. Wielu ludziom złamał serce aborcyjny coming out znanej artystki. Tysiące kobiet robią dokładnie to samo codziennie, ale osiągnięciem jakiegoś dna moralnego jest publiczne ogłoszenie radości z powodu pozbawienia życia własnego potomstwa. Nie sądziłam, iż przyjdzie mi żyć w czasach, gdy tzw. wielcy tego świata, czyli ci, których stawia się za przykład dla tysięcy, będą bez trzymanki, jak to się mówi, głosić pochwałę maksymalnie egoistycznego stylu życia. Staram się jednak oddzielać człowieka od jego grzechu. Modlę się za nich, ale mam w sobie potężną niezgodę na to, co czynią. Bo przecież tu nie chodzi już tylko o nich. Tu chodzi o przyszłe pokolenia. Przyszłość, w której niemal każdy będzie się borykał z syndromem ocaleńca, a co druga kobieta z syndromem poaborcyjnym, to wizja straszliwego Mordoru. Chrześcijanie powinni pamiętać, iż „nie z krwią i nie z ciałem toczymy bój, lecz z nadziemskimi władzami, z duchami w okręgach niebieskich”. Ci ludzie są okropnie okłamani przez diabła i naszym chrześcijańskim obowiązkiem, ale i przywilejem, jest błogosławienie tych osób – tak poleca sam Chrystus – i modlitwa o ich nawrócenie. Modlitwa i błogosławienie innych to gigantyczny oręż w dobrej sprawie. Podkreślę, iż nie wyklucza to stanowczej niezgody na zło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz