czwartek, 21 czerwca 2012

Do części zatrutego narodu!

Czas na detoks

Udało się. Z samobójstwem Sławomira Petelickiego też się uda. Mogą zabrać ludziom leki na serce albo na raka, a ci ludzie i tak zagłosują na swoich „oprawców”. Bo nie widzą związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy tym, że wsiadają do pociągu jadącego na zderzenie czołowe, a głosem wrzuconym do urny.
Kolejni ludzie giną, a odpowiedzialne za tę śmierć osoby w dalszym ciągu rządzą naszym życiem. Od realnej śmierci gorsze jest widmo potwora, który się czai, czyli PiS-u i w ogóle wszystkich, którzy krytykują władzę (oszołomów).
Wyborcy PO będą powtarzali, że głosują dla jaj. Nie będą sobie zdawali sprawy, że te jaja to śmierć ich matki, która nie mogła kupić leków na raka, bo jakiś jajcarz nie przewidział ich refundacji.
Przez 20 lat udało się wyhodować człowieka odpornego na fakty, a podatnego na manipulacje. Sektę. Która wbrew faktom, wbrew prawom fizyki, wbrew temu, co widzi na własne oczy, będzie zaprzeczała i wiernie stała na straży guru Donalda Tuska, aż do samounicestwienia. Ile razy słyszałam o tym, że Rosjanie nie niszczyli wraku samolotu, z ust ludzi, którzy przyznawali, że widzieli materiał Anity Gargas w TVP, który to niszczenie pokazywał tak dobitnie, że nie da się temu zaprzeczyć.
Przypuszczam, że psychologowie mają podobne doświadczenia w rozmowach z uzależnionymi członkami sekt. I to do nich należałoby się zwrócić o poradę, jak w tej sytuacji przeprowadzić detoksykację. Na pewno każdy z nich kazałby w pierwszej kolejności odstawić toksyny. Może nie nagle, tylko stopniowo, żeby nie było zbytniego szoku. W tym wypadku toksyny to środki masowej propagandy władzy. Czyli reżimowe przekaziory, media ufundowane na pieniądzach po układzie okrągłostołowym, który z perspektywy historii wydaje się coraz bardziej gangsterski.
Pookrągłostołowa infekcja
Scena, której byłam świadkiem niedawno w autobusie linii 166 w Warszawie, nie pozostawia wątpliwości. Cisza, choć autobus jest zatłoczony. W tej ciszy bardzo wyraźnie słychać dialog dwóch 20-latków: „Miało być tak dużo turystów, a tu co? Wciąż tylko te same śmierdzące polskie ryje”. Złapałam przerażony wzrok kobiety, która w milczeniu pokręciła głową.
Władza podczas Euro dała rozkaz do zabawy. Tymi samymi ustami, które ziały pogardą, chwilowo wyraża miłość do Polski. Ale spod pudru, którym rządzący przykryli swoje oblicza, wyłazi od lat hodowana infekcja: pogarda do samych siebie. W tym kontekście przypomina mi się kilkuletnia dziewczynka z Barcelony podczas festynu w jednej z dzielnic miasta. Słysząc polskie słowa, zapytała, co to za język, i od razu się pochwaliła: „Ja mówię po hiszpańsku. To najpiękniejszy język na świecie!”. Jej twarz była rozpromieniona. Czy taka scena mogłaby wydarzyć się na Mokotowie w Warszawie? Dlaczego dziewczynka z Barcelony jest dumna z czegoś, czym gardzi chłopak z warszawskiego autobusu? Pookrągłostołowa hodowla obficie nawoziła „polskie” kompleksy po to, by było na czym żerować.
Krwawe „rządy miłości”Tymczasem pod osłoną wrzasku igrzysk znika fizycznie następna osoba w Polsce, gen. Sławomir Petelicki. Znów przypadkiem jest to koniec tygodnia, tak że sekcja zwłok będzie prawdopodobnie najwcześniej w poniedziałek, aby ewentualne toksyny mogły zniknąć. To kolejne z serii samobójstw osób publicznych za „rządów miłości” Donalda Tuska. Tak się składa, że znów był to ktoś, kto ujawniał patologię władzy i alarmował o demontażu państwa. Ujawnił m.in. SMS-ową akcję dezinformacyjną najwyższych władz Platformy, dotyczącą przyczyn katastrofy smoleńskiej, wdrożoną tuż po wydarzeniu. Nie ma człowieka, nie ma krzyku, nie ma sprawy. Może nawet pokażą nam monitoring z kamer i opowiedzą o „kłopotach osobistych” generała. Petelicki po katastrofie smoleńskiej zwracał uwagę na to, że Polska jest jedynym krajem, który w dwóch identycznych katastrofach samolotów najpierw stracił całe dowództwo lotnictwa, a potem całe dowództwo armii. Niedawny jeszcze minister Bogdan Klich odpowiada za pięć katastrof wojskowych, w których zginęło 130 osób. Tak więc mamy ministra obrony narodowej, na pozór safandułę, który sprawia wrażenie, jakby celowo eliminował fizycznie wszystkich najważniejszych dowódców stojących na straży bezpieczeństwa Polski. Na naszych oczach. Po śmierci prezydenta i dowódców polskiej armii pan premier Donald Tusk przytula się do Putina i udaje, że lot był cywilny, zachowując się tak, jakby był przekonany, że Polska jest w Układzie Warszawskim, a nie w NATO. Przez cały czas pan premier ubezpiecza Bogdana Klicha albo... po prostu się nim posługuje i zasłania. Petelicki wprost oskarżył Tuska, że polski premier po rozmowie z Putinem osobiście zabronił Klichowi zwracać się do NATO o pomoc w wyjaśnieniu katastrofy. My, Polacy – chcąc wyjaśnić śmierć swojego prezydenta – zostaliśmy postawieni wobec Rosjan w roli petentów poprzez sabotującą decyzję Donalda Tuska. I ten sabotażysta uporczywie podający się za premiera ma bardzo dobre wyniki sondażowe.
Uderzająca bezkarnośćTak więc widać, że PO może bezkarnie zrobić wszystko. W każdej dziedzinie życia. Mogą wyrzucić wolontariuszy ze wszystkich szpitali i oddać Putinowi śledztwo w sprawie śmierci polskiego prezydenta. PR-owymi zabiegami obezwładnili społeczeństwo, które nie reaguje na coraz wyraźniejszą sowietyzację polskiej rzeczywistości. Do tego stopnia, że „niewygodni” są fizycznie eliminowani, a my wciąż udajemy, że to demokratyczny rząd demokratycznego kraju. Co najwyżej przejdziemy w marszu protestacyjnym z orkiestrą i balonikami przez miasto.
Jednym z przejawów choroby naszej rzeczywistości jest to, że bardzo wiele osób podchodzi do mnie i z autentyczną troską prosi, żebym na siebie uważała. Trochę się z tego śmieję i nie wątpię, że dyżurne przekaziory też to wyszydzą, ale tak na wszelki wypadek, pół żartem, pół serio: w razie czego – pozostawię tu malutki testament: uczcie młodych ludzi, od przedszkola, co to jest wolność, demokracja i suwerenność, kiedy jest, a kiedy już jej nie ma, jaki konkretnie ma wpływ na życie człowieka. Uczcie odporności na manipulację, logiki i dyskusji na argumenty. Poczucia własnej wartości. Uczcie odwagi samodzielnego myślenia. I zakładajcie media. Nikogo nie pytajcie o zdanie.

Autor: Ewa Stankiewicz, | Źródło: Gazeta Polska Codziennie,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz