Nie podoba się POLSKA NIEPODLEGŁOŚĆ
Minął 11 listopad Rok Pański 2012, XXI wiek... Świętowaliśmy Dzień Niepodległości
Jak zawsze nie mogło zabraknąć nas,Obrońców Krzyża,oczywiście nie na tym przebierańców i farbowanych lisów, lecz na tym Marszu naszym, polskim, nad którym dumnie powiewała biało-czerwona........
Niestety ograniczenia wolności Polaków coraz brutalniej są wdrażane.Używa się różnych metod,by się Naród podporządkował i postępował tak,jak mu wszechwładza zagra
W ubiegłym roku komuniści sprowadzili bandytów z Niemiec,a w tym policja ich zastąpiła,czego dowodem jest duża ilość nagranych filmów oraz świadków.
Doszło już do takiego zniewolenia,że dla "niepokornych" POLAKÓW,nie słuchających bezkarnej władzy,utworzono państwo policyjno-totalitarne.Za 300 dodatkowych srebrników "stróże porządku"dobrze służą....ale zdrajcom i niszczycielom Polski .
Minął 11 listopad Rok Pański 2012, XXI wiek... Świętowaliśmy Dzień Niepodległości
Jak zawsze nie mogło zabraknąć nas,Obrońców Krzyża,oczywiście nie na tym przebierańców i farbowanych lisów, lecz na tym Marszu naszym, polskim, nad którym dumnie powiewała biało-czerwona........
Niestety ograniczenia wolności Polaków coraz brutalniej są wdrażane.Używa się różnych metod,by się Naród podporządkował i postępował tak,jak mu wszechwładza zagra
W ubiegłym roku komuniści sprowadzili bandytów z Niemiec,a w tym policja ich zastąpiła,czego dowodem jest duża ilość nagranych filmów oraz świadków.
Doszło już do takiego zniewolenia,że dla "niepokornych" POLAKÓW,nie słuchających bezkarnej władzy,utworzono państwo policyjno-totalitarne.Za 300 dodatkowych srebrników "stróże porządku"dobrze służą....ale zdrajcom i niszczycielom Polski .
.Dzięki Bogu jest część Narodu,która nie daje sobie założyć kajdan niewoli,nawet siłą.Dlatego jest prześladowana,tłamszona i niszczona
konsekwentnie.
Przykładem był ostatni Marsz Niepodległości, który chciano najpierw rozerwać na części,a potem rozpędzić,używając do tego tys. policjantów ściągniętych z całej Polski,uzbrojonych po zęby i po cywilnemu,z gazem bojowym i bronią,którzy mieli za zadanie prowokować,a następnie atakować.Już sama obecność policjantów po cywilnemu w tłumie w kominiarkach, z pałkami teleskopowymi przy boku... ...prowokowała !
Wszystko robiono,"tęgie głowy" myślały- co by zrobić,by ten marsz nie odbył się,a w najgorszym przypadku żeby było jak najmniej uczestników.Szykanowano przed marszem organizatorów,rekwirowano sprzęt,kontrolowano autokary i spisywano osoby.Podobno kilka tys. Polaków nie wpuszczono do stolicy,(nie mogli wjechać),by nie cieszyli się z własnego,narodowego święta.
Oto relacje uczestników marszu:
Policja strzela do uczestników Marszu Niepodległości
> http://www.youtube.com/watch?v...
Dotarłem do Żurawiej z synem, od strony Placu Konstytucji. Wrażanie było niesamowite kordon pałkarzy w pełnym rynsztunku bojowym. Za nimi i po bokach grupki "kominiarczyków" z pałkami i radiotelefonami. Przed nimi w odległości kilkunastu metrów, nieprzebrany tłum z flagami, zapalonymi, racami, transparentami. Dla mnie to widok znajomy, ale wspomnienia o podobnych scenach mam z przed 30 lat, miejsca bliskie dzisiejszym. Po drodze od pl. Konstytucji minęliśmy działko wodne na Chmielnej i poukrywany ekipy blokujące boczne ulice. Ludzie wściekli i zmęczeni policyjną blokadą, jednak spokojnie czekający przed kordonem policji. Za to należy się organizatorom medal. Wglądało że za chwilę ZOMO ruszy na tłum, przepraszam to deja vu. I nagle spokojny komunikat "Policja robi nam przejście" i coś o zachowaniu spokoju i porządku. Dla mnie niesamowita chwila ulgi, nie poszczuto policji na tłum w którym były rodziny z małymi dziećmi. Mimo wszystko dla tej chwili warto było tam się znaleźć. Rozstępujące się oddziały "białych główek" i postępujący za nimi koledzy po cywilnemu. Tłum z flagami transparentami, wlewający się w Marszałkowską. Chyba wpadam w jakiś patos, ale uwierzcie odżyła we mnie nadzieja. Młodzi gniewni, kibice różnych klubów piłkarskich (tzw. kibole)idący spokojnie obok siebie. Słów piosenek i haseł skandowanych nie powtórzę bo może dzieci będą czytać.Ale na całej dalszej trasie aż do pomnika, żadnych wybryków, wandalizmu itp. Leciały petardy hukowe, chyba policyjne, ludzie szli śpiewali, skandowali, zapalali flary itd. Klasyka. Czuło się gniew i irytację ludzi ale jednocześnie utrzymywano porządek. Widziałem w tłumie rodzinę z czworgiem małych dzieci. Gdzieś na Waryńskiego ktoś przez megafon zaczął spiwać "Mury". Ludzie.... trafiło mnie kolejne no wiecie deja... "Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę....Szli ulicami miast"
Na obrzeżach manifestacji kręcili się policjanci po cywilnemu w czarnych kominiarkach, że nie było wiadomo, kto jest chuliganem, kto prowokatorem, a kto funkcjonariuszem. Wreszcie policja wprowadzała w błąd uczestników marszu, nawołując przez mikrofon do rozejścia się, jakby manifestacja została rozwiązana, a przy tym żadnych dróg do tego rozejścia się nie wskazano.
Komenda na ul. Żytniej
Było południe. Jeszcze kilka godzin do marszu. Nagle zadzwonił telefon. Chłopcy z Jastrzębia i Gdyni, kibice, zatrzymani i zawiezieni na rejonową komendę policji przy ul. Żytniej. Czy mogę interweniować? Pojechałem natychmiast. Nadkomisarz Piotr Spłocharski przyjął mnie grzecznie i zaprowadził do kibiców umieszczonych w jednym z pomieszczeń. Chłopcy (i kilka dziewczyn) byli dobrze traktowani, poza tym, że trzymano ich od godz. 10 rano i nie chciano im powiedzieć, co było powodem ich zatrzymania i przywiezienia na komendę. Jak się okazało, zostali zatrzymani pod kątem sprawdzenia, czy nie posiadają „niebezpiecznych narzędzi”. Indywidualnie ich przesłuchiwano. Podobno grupa została wytypowana do sprawdzenia „operacyjnie”. Jeden z kibiców miał zostać oskarżony o posiadanie narkotyków. Gdy przyjechałem, w długiej procedurze wypuszczali pierwsze osoby. Na moją prośbę przyspieszono czynności i ok. godz. 14 już wszyscy, zdaje się poza jednym, byli uwolnieni.
Ale to nie był jeszcze koniec. Gdy wyszliśmy z budynku komendy (w międzyczasie dołączyła do mnie poseł Małgorzata Gosiewska), zobaczyliśmy stojący na parkingu autokar z kibicami z Łodzi w asyście policji. Natychmiast się do nich udaliśmy. Bardzo się ucieszyli, że jesteśmy posłami Prawa i Sprawiedliwości, „bo innych by do autobusu nie wpuścili”. Okazało się, że podczas prewencyjnej kontroli policji pod kątem posiadania „niebezpiecznych narzędzi”, w autobusie znaleziono metalowy „mieczyk”, który należał do kierowcy. Kierowca musiał pofatygować się do komendy w celu udzielenia wyjaśnień. Udało się jednak uzgodnić z nadkomisarzem Spłochowskim, że kibice nie muszą opuszczać autobusu, skoro to kierowca był właścicielem „niebezpiecznego narzędzia”. Ale przecież starszy pan kierowca był w pracy i nie wybierał się na marsz, to dlaczego potraktowano go jak kibola? Szczerze powiedziawszy, wyglądało to tak, jakby policja chciała utrudnić dotarcie ma marsz wielu jego potencjalnym uczestnikom. Tym bardziej, że jak otrzymałem informację, nie tylko komenda na ul. Żytniej przeżywała takie „oblężenie” przymusowymi gośćmi. Akcja była prowadzona na szeroką skalę.
Policjanci w kominiarkach?
Marsz zaczął się ze sporym opóźnieniem. Najpierw szliśmy wolno. Ale ponieważ było tłoczno i panował spory ścisk, ruszyliśmy szybciej. Gdy przeszliśmy dobrych kilkaset metrów, gdzieś za nami, jak w ubiegłym roku, zaczęły wybuchać petardy. Prowokacja? Przemknęło przez głowę. Ale kto może prowokować? Przecież organizatorom zależy na spokojnym przemarszu. Gdy byliśmy w połowie drogi do Placu Konstytucji, usłyszeliśmy okrzyki, żeby się zatrzymać, bo marsz został „przecięty na pół” przez policję. Faktycznie, za czołówką marszu było niewiele ludzi, za to w oddali, przed tłumem z biało czerwonymi flagami, stała ściana policji uzbrojonej po zęby. Słuchać było strzały z broni gładkolufowej. Stasiu – zwróciłem się do posła Pięty – idziemy tam, musimy wrócić. I poszliśmy, a z nami poseł Gosiewska.
Policja specjalnie nas nie blokowała, przeszliśmy przez główny kordon na teren „niczyj”, kilkadziesiąt metrów od ściany tłumu. Tu kręciło się trochę ludzi, jacyś dziennikarze i podejrzane osobniki, podejrzane, bo zamaskowane i to pod okiem policji. Panowie, rosłe chłopaki, mieli takie same czarne kominiarki. Policja po cywilnemu w kominiarkach? Wraz z kilkoma osobami i dziennikarzami otoczyliśmy jednego z tych podejrzanych osobników. – Pan jest policjantem, niech pan zdejmie maskę, jaki jest pana numer – żądaliśmy. Milczał i starał się wydostać z okrążenia. Zauważyłem w jego dłoni policyjną pałkę teleskopową. Zaraz podbiegło do nas jeszcze dwóch podobnie zamaskowanych osobników i wyrwało go z naszego lichego okrążenia. Wycofali się w stronę kordonu policyjnego… - Czy widziałem, jak ten policjant po cywilnemu z zakrytą twarzą zachowywał się prowokacyjnie? – pytała mnie jedna z dziennikarek. Nie widziałem, ale czy policjanci po cywilnemu w kominiarkach z pałkami sami nie są „chodzącą prowokacją”?
W takich sytuacjach człowiek się zastanawia, czy osoby w kominiarkach, które rzucały petardy, to chuligani, lewaccy prowokatorzy, którzy się wmieszali w tłum, czy funkcjonariusze przeznaczeni do „specjalnych zadań”? Później przyjrzałem się młodym ludziom w kominiarkach, którzy paradowali w marszu – wszystkie były kolorowe. Natomiast dziwnie podobne czarne kominiarki, jak widziane u tamtych osobników, wystawały spod kasków uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy policji. Czy to przypadek?
Pomaszerujemy albo krew się poleje
Do kordonu policji na ul. Marszałkowskiej podjechał ciężki sprzęt – wielkie, opancerzone polewaczki. Atmosfera była coraz bardziej nerwowa. Nagle kordon ruszył i z nim polewaczki. Wydawało się, że jeszcze kilkadziesiąt metrów i wjadą w tłum, już niebawem strumień wody sięgnąłby ludzi zgromadzonych na ulicy. Akurat stałem na wprost środkowego wozu i udzielałem wywiadu. Obok mnie stał poseł Pięta. Tuż za moimi plecami zatrzymała się policyjna polewaczka. Podszedł do mnie oficer i polecił się usunąć, gdyż przeszkadzam. Dalej spokojnie udzielałem wywiadu, a gdy poczułem zdwojoną presję, powiedziałem, że absolutnie się nie odsunę, gdyż zmasowany atak na demonstrantów, gdzie są całe rodziny, kobiety i dzieci, spowoduje wiele ofiar i szkód. Oficer starał się ze mną negocjować, bym ustąpił. Powiedziałem mu, żeby policja się cofnęła i puściła demonstrantów. – Chuliganów wyłapujcie, ale zwykłym ludziom pozwólcie dołączyć do czoła pochodu – mówiłem. – A zagwarantujecie panowie, że będzie spokój? – zwrócił się do mnie i posła Pięty oficer. – A zagwarantuje pan, że jakiś pana podwładny po cywilnemu nie zachowa się, jak ten, co rok temu skopał jednego z demonstrantów po głowie – pytałem. Rozmowa się przedłużała, ale najważniejsze, że wozy i policja stały w miejscu.
Organizatorzy przez megafon nawoływali do zachowania spokoju i nieulegania prowokacjom. Natomiast w pewnej chwili policja przez drugi megafon zwróciła się do osób posiadających immunitet do opuszczenia zgromadzenia, bo nie będzie w stanie zagwarantować ich bezpieczeństwa, a do pozostałych osób zaapelowano o rozejście się, jakby manifestacja została rozwiązana. Nie wskazano dróg ewakuacji, ale posłowie (dołączył do nas też poseł Przemek Wipler) i osoby znajdujące się najbliżej kordonu nie zamierzały opuścić ul. Marszałkowskiej, a młodzi ludzie siedli na torowisku, jak widać zdecydowani na bierny opór.
W tym samym czasie, jak się nieco później dowiedziałem, trwały negocjacje policji z organizatorami marszu. Gdy polecono im rozwiązać zgromadzenie, zdecydowanie odmówili. Prosili o cofnięcie się policji i umożliwienie dalszego marszu. Zadeklarowali, że postarają się w porządku przesuwać do przodu. Po stronie policji trwała narada, gorączkowe telefony do centrum operacyjnego. Było widać, że sytuacja jest patowa, albo manifestacja ruszy do przodu, albo dojdzie do konfrontacji, a wtedy nie wiadomo, jak to się skończy, ile krwi poleje. Nerwowa atmosfera niepewności trwała dłuższą chwilę.
Jednak po dłuższej chwili kordon policji zaczął się powoli cofać, a wraz z nim policyjne polewaczki. Ludzie niedowierzali, że policja się wycofuje. Gdy tłum z flagami biało-czerwonymi ruszył do przodu, policja nadal się cofała. Przód marszu czekał cierpliwie, aż jego tył dołączy. Gdy obie grupy były już blisko siebie, policjanci rozstąpili się na boki, a wozy bojowe wjechały w boczne uliczki. Marsz Niepodległości ruszył dalej. Cieszę się, że po stronie policji zwyciężył zdrowy rozsądek. Ale jednak pozostało wrażenie, że w tym wszystkim policja spełniała jakąś dziwną, podejrzaną rolę.
http://vod.gazetapolska.pl/2748-posel-artur-gorski-probuje-rozmawiac-z-policja
Prawdziwy marsz
http://vod.gazetapolska.pl/2752-prawdziwy-marsz-niepodleglosci-2012-bez-manipulacji-i-klamstw\
Zamaskowana grupa policyjnych prowokatorów sprowokowała zamieszki na Marszu Niepodległości. PO spokojnym marszu Bronisława Komorowskiego politycy PO i rządowe media potrzebowały, pokazać zamieszki podczas Marszu ugrupowań prawicowych. Z pomocą przyszli policyjni prowokatorzy. Zamieszki próbowano sprowokować już na godzinę przed rozpoczęciem marszu. O 14.00 zwarte oddziały policji ustawiono w szyku bojowym na ul. Marszałkowskiej - tam gdzie miało być czoło marszu. Zbierający się manifestanci zachowywali się bardzo spokojnie więc tym razem prowokacja się nie udała. Naszemu operatorowi udało się sfilmować zamaskowanych policjantów którzy według relacji świadków zaczęli zamieszki rzucając petardami w policję. Na wysokości zadania stanął rzecznik ONR Marian Kowalski. W decydującym momencie starcia wsparł manifestantów intonując Polski Hymn i wielokrotnie apelując do sumienia szeregowych policjantów. Policja przeciwko protestującym użyła nowej broni - petard hukowych, którymi normalnie posługują się antyterroryści i jednostki specjalne. Używano również plastikowych kul i gazów łzawiących - wiele kobiet i dzieci zostało zagazowanych. Po 30 min. Marsz Niepodległości ruszył zaplanowana trasą.
Pojawiają się kolejne dowody policyjnych prowokacji podczas niedzielnego Marszu Niepodległości. W Internecie rekordy popularności biją m.in. nagrania na których umundurowani policjanci odrzucają płonące race w środek tłumu.
1. Pojawiają się kolejne filmy na których widać w jaki sposób działał policja podczas Marszu niepodległości. Na pierwszym filmie osoba w charakterystycznej, używanej przez funkcjonariuszy w cywilu, zielonej kominiarce wrzuca płonąca race przed kordon policji. Jest to pretekstem do szturmu funkcjonariuszy na demonstrantów. 1 minuta 45 sekund
2. Kolejny film pokazuje jeszcze bardziej skandaliczną sytuację. Jeden z umundurowanych funkcjonariuszy podnosi płonąca racę i wrzuca ją… w sam środek tłumu demonstrantów. 2 minuta 17 sekunda.
http://vod.gazetapolska.pl/2749-pojawiaja-sie-kolejne-dowody-policyjnych-prowokacji
Policja w kominiarkach z pałkami teleskopowymi na Marszu Niepodległości.
http://vod.gazetapolska.pl/2756-policja-na-marszu-niepodleglosci-2012
- To była policyjna prowokacja. Burdy wszczęli zamaskowani tajni funkcjonariusze służb państwowych - powiedział w TVN24 Artur Zawisza, współorganizator Marszu Niepodległości. Według niego są na to dowody - zdjęcia i relacje świadków. - Ludzie w kominiarkach wpuszczeni do policyjnych szeregów użyli jakiegoś rodzaju agresji wobec policji, a potem schowali się za nią - mówił w TVN24 Zawisza. Stwierdził, że organizatorzy marszu mają "kilkadziesiąt fotografii" potwierdzających, że burdy wywołali "zamaskowani tajni funkcjonariusze służb", którzy wcześniej zatrzymywali autokary wiozące uczestników marszu do Warszawy i przeprowadzali rewizje"
Policyjnym prowokatorom nie udało się zatrzymać Marszu Niepodległości,który dotarł w narodowej atmosferze do Agrykoli
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Marian Kowalski
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Artur Zawisza
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Tomasz Pałasz
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Dariusz Grabowski
https://www.youtube.com/watch?...
Przykładem był ostatni Marsz Niepodległości, który chciano najpierw rozerwać na części,a potem rozpędzić,używając do tego tys. policjantów ściągniętych z całej Polski,uzbrojonych po zęby i po cywilnemu,z gazem bojowym i bronią,którzy mieli za zadanie prowokować,a następnie atakować.Już sama obecność policjantów po cywilnemu w tłumie w kominiarkach, z pałkami teleskopowymi przy boku... ...prowokowała !
Wszystko robiono,"tęgie głowy" myślały- co by zrobić,by ten marsz nie odbył się,a w najgorszym przypadku żeby było jak najmniej uczestników.Szykanowano przed marszem organizatorów,rekwirowano sprzęt,kontrolowano autokary i spisywano osoby.Podobno kilka tys. Polaków nie wpuszczono do stolicy,(nie mogli wjechać),by nie cieszyli się z własnego,narodowego święta.
Poniższy link,dotyczący Marszu Niepodległości jest komentarzem p.Jana Pietrzaka:
Oto relacje uczestników marszu:
Policja strzela do uczestników Marszu Niepodległości
Blokada marszu
Rozerwanie i zablokowanie części pochodu,by uniemożliwić dalszy marsz-widać jak na dłoni !
Rozwścieczone hordy policji atakują jak w amoku od tyłu młodego człowieka
UWAGA !!!
Nie nadajemy na żywo !!! Po interwencji policji redakcja straciła sprzęt do
transmisji. Nie mamy kontaktu z komputerami. Zajście miało miejsce chwilę po
tym, gdy policja zaczęła strzelać do ludzi w Centrum Warszawy.
Policja
strzela w tłum, w którym są rodziny z dziećmi. W użyciu są również armatki
wodne i gaz bojowy.
- Zrobili
sobie poligon - mówi Paweł Pietkun.
Czoło
marszu jest blokowane przez policję. Chcą rozpędzić tłum, są agresywni, używają
broni wobec ludzi.
Godz. 16:15
W Centrum
wciąż padają strzały. Z relacji świadków: „burdę wywołali policjanci ubrani w
kamizelki kuloodporne, szarpali uczestników marszu, a później otworzyli ogień
do tłumu, gdzie są rodziny z małymi dziećmi”
- To była
policyjna prowokacja – mówi Przemysła Wipler, poseł PiS. – Osobiście byłem
świadkiem jak policja prowokuje zamieszki - relacjonuje poseł.
Policja
odcięła czoło marszu. Strzelają do ludzi !!! W użyciu są armatki wodne i gaz
bojowy. W centrum Warszawy trwa regularna wojna. Prowokacje prowadzili ubrani
po cywilnemu policjanci w białych kominiarkach, którzy wcześniej stacjonowali w
okolicach ul. Grzybowskiej.
Tomasz
Parol: Nie jest prawdą, że policja została sprowokowana. Nie jest także prawdą,
że w stronę policji rzucano kamieniami i płytami chodnikowymi. To była
regularna akcja policji przeciw uczestnikom marszu. Nie widziałem, żeby
ktokolwiek rzucał petardy w stronę policji. Widziałem natomiast, jak policja w
pewnej chwili bez zdania racji zaczęła atakować tłum gazem i strzelać w ich
kierunku. Policjanci spałowali 10-latka na moich oczach!!! I potraktowali go
gazem!!! Chłopak jest przestraszony, ale już bezpieczny. Wysłałem film do
redakcji, mam nadzieję, że wkrótce dojdzie.
Godz. 16:50
Marsz ruszył
dalej. Policja odblokowała czoło Marszu, nie padają już strzały. Ludzie w
spokoju idą ulicami Warszawy. Organizatorzy Marszu wciąż przez głośniki
nawołują do zachowania spokoju, proszą by nie dać się sprowokować policjantom.
Godz. 17:30
- Policja
biła tłum na oślep, m.in. pałkami teleskopowymi – mówi uczestnik Marszu. -
Używała gazu, armatek wodnych. Znalazłem łuskę po pocisku, większą niż mój
palec wskazujący. Nie znam się na broni, nie wiem co to jest. Policjanci nie
pozwalali przerażonym ludziom odejść, porzucić Marsz i wrócić do domu. Pałowali
a oślep. Strzelali w tłum!
zDo Warszawy
na Marsz nie wjechało co najmniej kilka tysięcy osób. Autobusy i samochody
osobowe były zatrzymywane jeszcze przed wjazdem do Warszawy. Podobnie z osobami
jadącymi na Marsz pociągami – byli zatrzymywani już na dworcu i odsyłani do
domów najbliższymi pociągami.
Redakcja
Nowego Ekranu dysponuje nagraniami demaskującymi policyjne prowokacje. Zostaną
opublikowane po zakończeniu Marszu.
Całe centrum
przesycone jest uzbrojoną po zęby policją, wozami bojowymi z armatkami wodnymi,
gotowymi do odpalenia gazu bojowego policjantów, snajperami na dachach,
tajniakami w cywilu, agentami. Prowadza nasłuch, prowokują do bójek, utrudniają
Polakom przyłączenie się do Marszu Niepodleglości.
Policji jeJesteśmy
państwem policyjnym i totalitarnym. Brutalna próba rozbicia Marszu
Niepodległości przez prowokacje przypomina najgorsze czasy komuny."
Tuż po rozpoczęciu marszu, który wyruszył z ronda Dmowskiego, na oczach dziennikarzy „Gazety Polskiej Codziennie” i kilku fotoreporterów policjanci ubrani po cywilnemu, w kominiarkach, dwukrotnie rzucili maszerującym petardy pod nogi. Następnie wyjęli teleskopowe pałki z kieszeni i wbiegli w tłum. Rozpoczęły się zamieszki. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i gazu pieprzowego. Grupa zamaskowanych chuliganów rzucała kamieniami i racami.
W krytycznym momencie na demonstrantów ruszyły policyjne polewaczki i kordony policji. Nie doszło do konfrontacji dzięki posłom PiS, którzy zastąpili drogę policjantom z armatką wodną i nie pozwolili im ruszyć. Demonstranci wciąż w otoczeniu policji mogli maszerować dalej. Politycy, a także uczestnicy, z którymi rozmawialiśmy, mówili o innych prowokacjach ze strony funkcjonariuszy.
Tuż po rozpoczęciu marszu, który wyruszył z ronda Dmowskiego, na oczach dziennikarzy „Gazety Polskiej Codziennie” i kilku fotoreporterów policjanci ubrani po cywilnemu, w kominiarkach, dwukrotnie rzucili maszerującym petardy pod nogi. Następnie wyjęli teleskopowe pałki z kieszeni i wbiegli w tłum. Rozpoczęły się zamieszki. Funkcjonariusze użyli broni gładkolufowej i gazu pieprzowego. Grupa zamaskowanych chuliganów rzucała kamieniami i racami.
W krytycznym momencie na demonstrantów ruszyły policyjne polewaczki i kordony policji. Nie doszło do konfrontacji dzięki posłom PiS, którzy zastąpili drogę policjantom z armatką wodną i nie pozwolili im ruszyć. Demonstranci wciąż w otoczeniu policji mogli maszerować dalej. Politycy, a także uczestnicy, z którymi rozmawialiśmy, mówili o innych prowokacjach ze strony funkcjonariuszy.
> http://www.youtube.com/watch?v...
Dotarłem do Żurawiej z synem, od strony Placu Konstytucji. Wrażanie było niesamowite kordon pałkarzy w pełnym rynsztunku bojowym. Za nimi i po bokach grupki "kominiarczyków" z pałkami i radiotelefonami. Przed nimi w odległości kilkunastu metrów, nieprzebrany tłum z flagami, zapalonymi, racami, transparentami. Dla mnie to widok znajomy, ale wspomnienia o podobnych scenach mam z przed 30 lat, miejsca bliskie dzisiejszym. Po drodze od pl. Konstytucji minęliśmy działko wodne na Chmielnej i poukrywany ekipy blokujące boczne ulice. Ludzie wściekli i zmęczeni policyjną blokadą, jednak spokojnie czekający przed kordonem policji. Za to należy się organizatorom medal. Wglądało że za chwilę ZOMO ruszy na tłum, przepraszam to deja vu. I nagle spokojny komunikat "Policja robi nam przejście" i coś o zachowaniu spokoju i porządku. Dla mnie niesamowita chwila ulgi, nie poszczuto policji na tłum w którym były rodziny z małymi dziećmi. Mimo wszystko dla tej chwili warto było tam się znaleźć. Rozstępujące się oddziały "białych główek" i postępujący za nimi koledzy po cywilnemu. Tłum z flagami transparentami, wlewający się w Marszałkowską. Chyba wpadam w jakiś patos, ale uwierzcie odżyła we mnie nadzieja. Młodzi gniewni, kibice różnych klubów piłkarskich (tzw. kibole)idący spokojnie obok siebie. Słów piosenek i haseł skandowanych nie powtórzę bo może dzieci będą czytać.Ale na całej dalszej trasie aż do pomnika, żadnych wybryków, wandalizmu itp. Leciały petardy hukowe, chyba policyjne, ludzie szli śpiewali, skandowali, zapalali flary itd. Klasyka. Czuło się gniew i irytację ludzi ale jednocześnie utrzymywano porządek. Widziałem w tłumie rodzinę z czworgiem małych dzieci. Gdzieś na Waryńskiego ktoś przez megafon zaczął spiwać "Mury". Ludzie.... trafiło mnie kolejne no wiecie deja... "Aż zobaczyli ilu ich, poczuli siłę....Szli ulicami miast"
Na obrzeżach manifestacji kręcili się policjanci po cywilnemu w czarnych kominiarkach, że nie było wiadomo, kto jest chuliganem, kto prowokatorem, a kto funkcjonariuszem. Wreszcie policja wprowadzała w błąd uczestników marszu, nawołując przez mikrofon do rozejścia się, jakby manifestacja została rozwiązana, a przy tym żadnych dróg do tego rozejścia się nie wskazano.
Komenda na ul. Żytniej
Było południe. Jeszcze kilka godzin do marszu. Nagle zadzwonił telefon. Chłopcy z Jastrzębia i Gdyni, kibice, zatrzymani i zawiezieni na rejonową komendę policji przy ul. Żytniej. Czy mogę interweniować? Pojechałem natychmiast. Nadkomisarz Piotr Spłocharski przyjął mnie grzecznie i zaprowadził do kibiców umieszczonych w jednym z pomieszczeń. Chłopcy (i kilka dziewczyn) byli dobrze traktowani, poza tym, że trzymano ich od godz. 10 rano i nie chciano im powiedzieć, co było powodem ich zatrzymania i przywiezienia na komendę. Jak się okazało, zostali zatrzymani pod kątem sprawdzenia, czy nie posiadają „niebezpiecznych narzędzi”. Indywidualnie ich przesłuchiwano. Podobno grupa została wytypowana do sprawdzenia „operacyjnie”. Jeden z kibiców miał zostać oskarżony o posiadanie narkotyków. Gdy przyjechałem, w długiej procedurze wypuszczali pierwsze osoby. Na moją prośbę przyspieszono czynności i ok. godz. 14 już wszyscy, zdaje się poza jednym, byli uwolnieni.
Ale to nie był jeszcze koniec. Gdy wyszliśmy z budynku komendy (w międzyczasie dołączyła do mnie poseł Małgorzata Gosiewska), zobaczyliśmy stojący na parkingu autokar z kibicami z Łodzi w asyście policji. Natychmiast się do nich udaliśmy. Bardzo się ucieszyli, że jesteśmy posłami Prawa i Sprawiedliwości, „bo innych by do autobusu nie wpuścili”. Okazało się, że podczas prewencyjnej kontroli policji pod kątem posiadania „niebezpiecznych narzędzi”, w autobusie znaleziono metalowy „mieczyk”, który należał do kierowcy. Kierowca musiał pofatygować się do komendy w celu udzielenia wyjaśnień. Udało się jednak uzgodnić z nadkomisarzem Spłochowskim, że kibice nie muszą opuszczać autobusu, skoro to kierowca był właścicielem „niebezpiecznego narzędzia”. Ale przecież starszy pan kierowca był w pracy i nie wybierał się na marsz, to dlaczego potraktowano go jak kibola? Szczerze powiedziawszy, wyglądało to tak, jakby policja chciała utrudnić dotarcie ma marsz wielu jego potencjalnym uczestnikom. Tym bardziej, że jak otrzymałem informację, nie tylko komenda na ul. Żytniej przeżywała takie „oblężenie” przymusowymi gośćmi. Akcja była prowadzona na szeroką skalę.
Policjanci w kominiarkach?
Marsz zaczął się ze sporym opóźnieniem. Najpierw szliśmy wolno. Ale ponieważ było tłoczno i panował spory ścisk, ruszyliśmy szybciej. Gdy przeszliśmy dobrych kilkaset metrów, gdzieś za nami, jak w ubiegłym roku, zaczęły wybuchać petardy. Prowokacja? Przemknęło przez głowę. Ale kto może prowokować? Przecież organizatorom zależy na spokojnym przemarszu. Gdy byliśmy w połowie drogi do Placu Konstytucji, usłyszeliśmy okrzyki, żeby się zatrzymać, bo marsz został „przecięty na pół” przez policję. Faktycznie, za czołówką marszu było niewiele ludzi, za to w oddali, przed tłumem z biało czerwonymi flagami, stała ściana policji uzbrojonej po zęby. Słuchać było strzały z broni gładkolufowej. Stasiu – zwróciłem się do posła Pięty – idziemy tam, musimy wrócić. I poszliśmy, a z nami poseł Gosiewska.
Policja specjalnie nas nie blokowała, przeszliśmy przez główny kordon na teren „niczyj”, kilkadziesiąt metrów od ściany tłumu. Tu kręciło się trochę ludzi, jacyś dziennikarze i podejrzane osobniki, podejrzane, bo zamaskowane i to pod okiem policji. Panowie, rosłe chłopaki, mieli takie same czarne kominiarki. Policja po cywilnemu w kominiarkach? Wraz z kilkoma osobami i dziennikarzami otoczyliśmy jednego z tych podejrzanych osobników. – Pan jest policjantem, niech pan zdejmie maskę, jaki jest pana numer – żądaliśmy. Milczał i starał się wydostać z okrążenia. Zauważyłem w jego dłoni policyjną pałkę teleskopową. Zaraz podbiegło do nas jeszcze dwóch podobnie zamaskowanych osobników i wyrwało go z naszego lichego okrążenia. Wycofali się w stronę kordonu policyjnego… - Czy widziałem, jak ten policjant po cywilnemu z zakrytą twarzą zachowywał się prowokacyjnie? – pytała mnie jedna z dziennikarek. Nie widziałem, ale czy policjanci po cywilnemu w kominiarkach z pałkami sami nie są „chodzącą prowokacją”?
W takich sytuacjach człowiek się zastanawia, czy osoby w kominiarkach, które rzucały petardy, to chuligani, lewaccy prowokatorzy, którzy się wmieszali w tłum, czy funkcjonariusze przeznaczeni do „specjalnych zadań”? Później przyjrzałem się młodym ludziom w kominiarkach, którzy paradowali w marszu – wszystkie były kolorowe. Natomiast dziwnie podobne czarne kominiarki, jak widziane u tamtych osobników, wystawały spod kasków uzbrojonych po zęby funkcjonariuszy policji. Czy to przypadek?
Pomaszerujemy albo krew się poleje
Do kordonu policji na ul. Marszałkowskiej podjechał ciężki sprzęt – wielkie, opancerzone polewaczki. Atmosfera była coraz bardziej nerwowa. Nagle kordon ruszył i z nim polewaczki. Wydawało się, że jeszcze kilkadziesiąt metrów i wjadą w tłum, już niebawem strumień wody sięgnąłby ludzi zgromadzonych na ulicy. Akurat stałem na wprost środkowego wozu i udzielałem wywiadu. Obok mnie stał poseł Pięta. Tuż za moimi plecami zatrzymała się policyjna polewaczka. Podszedł do mnie oficer i polecił się usunąć, gdyż przeszkadzam. Dalej spokojnie udzielałem wywiadu, a gdy poczułem zdwojoną presję, powiedziałem, że absolutnie się nie odsunę, gdyż zmasowany atak na demonstrantów, gdzie są całe rodziny, kobiety i dzieci, spowoduje wiele ofiar i szkód. Oficer starał się ze mną negocjować, bym ustąpił. Powiedziałem mu, żeby policja się cofnęła i puściła demonstrantów. – Chuliganów wyłapujcie, ale zwykłym ludziom pozwólcie dołączyć do czoła pochodu – mówiłem. – A zagwarantujecie panowie, że będzie spokój? – zwrócił się do mnie i posła Pięty oficer. – A zagwarantuje pan, że jakiś pana podwładny po cywilnemu nie zachowa się, jak ten, co rok temu skopał jednego z demonstrantów po głowie – pytałem. Rozmowa się przedłużała, ale najważniejsze, że wozy i policja stały w miejscu.
Organizatorzy przez megafon nawoływali do zachowania spokoju i nieulegania prowokacjom. Natomiast w pewnej chwili policja przez drugi megafon zwróciła się do osób posiadających immunitet do opuszczenia zgromadzenia, bo nie będzie w stanie zagwarantować ich bezpieczeństwa, a do pozostałych osób zaapelowano o rozejście się, jakby manifestacja została rozwiązana. Nie wskazano dróg ewakuacji, ale posłowie (dołączył do nas też poseł Przemek Wipler) i osoby znajdujące się najbliżej kordonu nie zamierzały opuścić ul. Marszałkowskiej, a młodzi ludzie siedli na torowisku, jak widać zdecydowani na bierny opór.
W tym samym czasie, jak się nieco później dowiedziałem, trwały negocjacje policji z organizatorami marszu. Gdy polecono im rozwiązać zgromadzenie, zdecydowanie odmówili. Prosili o cofnięcie się policji i umożliwienie dalszego marszu. Zadeklarowali, że postarają się w porządku przesuwać do przodu. Po stronie policji trwała narada, gorączkowe telefony do centrum operacyjnego. Było widać, że sytuacja jest patowa, albo manifestacja ruszy do przodu, albo dojdzie do konfrontacji, a wtedy nie wiadomo, jak to się skończy, ile krwi poleje. Nerwowa atmosfera niepewności trwała dłuższą chwilę.
Jednak po dłuższej chwili kordon policji zaczął się powoli cofać, a wraz z nim policyjne polewaczki. Ludzie niedowierzali, że policja się wycofuje. Gdy tłum z flagami biało-czerwonymi ruszył do przodu, policja nadal się cofała. Przód marszu czekał cierpliwie, aż jego tył dołączy. Gdy obie grupy były już blisko siebie, policjanci rozstąpili się na boki, a wozy bojowe wjechały w boczne uliczki. Marsz Niepodległości ruszył dalej. Cieszę się, że po stronie policji zwyciężył zdrowy rozsądek. Ale jednak pozostało wrażenie, że w tym wszystkim policja spełniała jakąś dziwną, podejrzaną rolę.
http://vod.gazetapolska.pl/2748-posel-artur-gorski-probuje-rozmawiac-z-policja
Prawdziwy marsz
http://vod.gazetapolska.pl/2752-prawdziwy-marsz-niepodleglosci-2012-bez-manipulacji-i-klamstw\
POLICYJNA PROWOKACJA! - mamy ich sfilmowanych!
Data: 2012-11-12Zamaskowana grupa policyjnych prowokatorów sprowokowała zamieszki na Marszu Niepodległości. PO spokojnym marszu Bronisława Komorowskiego politycy PO i rządowe media potrzebowały, pokazać zamieszki podczas Marszu ugrupowań prawicowych. Z pomocą przyszli policyjni prowokatorzy. Zamieszki próbowano sprowokować już na godzinę przed rozpoczęciem marszu. O 14.00 zwarte oddziały policji ustawiono w szyku bojowym na ul. Marszałkowskiej - tam gdzie miało być czoło marszu. Zbierający się manifestanci zachowywali się bardzo spokojnie więc tym razem prowokacja się nie udała. Naszemu operatorowi udało się sfilmować zamaskowanych policjantów którzy według relacji świadków zaczęli zamieszki rzucając petardami w policję. Na wysokości zadania stanął rzecznik ONR Marian Kowalski. W decydującym momencie starcia wsparł manifestantów intonując Polski Hymn i wielokrotnie apelując do sumienia szeregowych policjantów. Policja przeciwko protestującym użyła nowej broni - petard hukowych, którymi normalnie posługują się antyterroryści i jednostki specjalne. Używano również plastikowych kul i gazów łzawiących - wiele kobiet i dzieci zostało zagazowanych. Po 30 min. Marsz Niepodległości ruszył zaplanowana trasą.
Pojawiają się kolejne dowody policyjnych prowokacji podczas niedzielnego Marszu Niepodległości. W Internecie rekordy popularności biją m.in. nagrania na których umundurowani policjanci odrzucają płonące race w środek tłumu.
1. Pojawiają się kolejne filmy na których widać w jaki sposób działał policja podczas Marszu niepodległości. Na pierwszym filmie osoba w charakterystycznej, używanej przez funkcjonariuszy w cywilu, zielonej kominiarce wrzuca płonąca race przed kordon policji. Jest to pretekstem do szturmu funkcjonariuszy na demonstrantów. 1 minuta 45 sekund
2. Kolejny film pokazuje jeszcze bardziej skandaliczną sytuację. Jeden z umundurowanych funkcjonariuszy podnosi płonąca racę i wrzuca ją… w sam środek tłumu demonstrantów. 2 minuta 17 sekunda.
http://vod.gazetapolska.pl/2749-pojawiaja-sie-kolejne-dowody-policyjnych-prowokacji
Policja w kominiarkach z pałkami teleskopowymi na Marszu Niepodległości.
http://vod.gazetapolska.pl/2756-policja-na-marszu-niepodleglosci-2012
- To była policyjna prowokacja. Burdy wszczęli zamaskowani tajni funkcjonariusze służb państwowych - powiedział w TVN24 Artur Zawisza, współorganizator Marszu Niepodległości. Według niego są na to dowody - zdjęcia i relacje świadków. - Ludzie w kominiarkach wpuszczeni do policyjnych szeregów użyli jakiegoś rodzaju agresji wobec policji, a potem schowali się za nią - mówił w TVN24 Zawisza. Stwierdził, że organizatorzy marszu mają "kilkadziesiąt fotografii" potwierdzających, że burdy wywołali "zamaskowani tajni funkcjonariusze służb", którzy wcześniej zatrzymywali autokary wiozące uczestników marszu do Warszawy i przeprowadzali rewizje"
Policyjnym prowokatorom nie udało się zatrzymać Marszu Niepodległości,który dotarł w narodowej atmosferze do Agrykoli
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Marian Kowalski
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Artur Zawisza
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Tomasz Pałasz
https://www.youtube.com/watch?...
Marsz Niepodległości 2012 – Agrykola – Dariusz Grabowski
https://www.youtube.com/watch?...
gość () 12/11
Nie mogło zabraknąć Wielkiego Patrioty p Jana Pietrzaka,który rozsławia Polskę w całym świecie od długich lat.Telewizornie nie zapraszają p Jana bo jest....... PATRIOTĄ
Takie kordony przeciw Polakom w Święto Narodowe-czy to nie jest obrazek z PRL rodem?
POlicyjni prowokatorzy .....
.......po cywilnemu.....
.....z pałkami teleskopowymi.
Ponoć nie wolno podczas marszu iść w kominiarce?
Czemu zwyczaj- prawo nie wszystkich obowiązuje.
Zamaskowani, w kominiarkach,niektórzy mieli napis policja
GDZIE MY
ŻYJEMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz