W nocy z 14 na 15 sierpnia miał miejsce cud objawienia Najświętszej Maryi Panny nad oddziałami armii czerwonej, wywołując popłoch w jej szeregach, co jest udokumentowane świadectwami wielu uczestników wydarzeń sprzed 93 lat - stwierdził abp Henryk Hoser.
.
Obchody 93. rocznicy „Cudu nad Wisłą” są ważną lekcją historii i szkołą mądrości dla każdego Polaka. Zdaniem abp. Hosera, uczestnictwo w obchodach rocznicy Bitwy Warszawskiej jest ważnym czynnikiem kultywowania pamięci historycznej, która przez wiele pokoleń była ukrywana bądź zakłamywana. - Wydarzenia roku 1920 przypominają bowiem Polakom, że są w życiu wartości nadrzędne takie jak: Bóg, Honor i Ojczyzna, za które warto zapłacić nawet najwyższą cenę
15 sierpnia odchodziliśmy 93. rocznicę zwycięskiej batalii, w której wojska Polskie rozgromiły bolszewików. Bitwa Warszawska została rozegrana zgodnie z planem operacyjnym, który w oparciu o ogólną koncepcję Józefa Piłsudskiego, opracowali szef sztabu generalnego Tadeusz Rozwadowski, płk Tadeusz Piskor i kpt. Bronisław Regulski.
Bitwa warszawska została uznana za 18. przełomową bitwę w historii świata. Zdecydowała o zachowaniu niepodległości przez Polskę i zatrzymała rozprzestrzenienie się rewolucji bolszewickiej na Europę Zachodnią.
Istota zwycięstwa Piłsudskiego. Wola pokonania wszelkich przeszkód
Bitwa Warszawska była jedną z najważniejszych i najniezwyklejszych w dziejach ludzkości. Podobnie jak odsiecz wiedeńska uratowała chrześcijańską Europę przed Azją. Gdyby Polska nie odparła najazdu, nikt nie byłby już w stanie go powstrzymać: ani Niemcy, w których wciąż trwało rewolucyjne wrzenie (i których armię rozbrojono w Wersalu), ani Francja – wyniszczona wojną i sparaliżowana pacyfizmem.
Niezwykłość Bitwy Warszawskiej docenimy w momencie, kiedy uświadomimy sobie, że oto małe, znajdujące się w trakcie organizacji państwo polskie, do tego z mniejszymi siłami, zadało klęskę imperium – kilkakrotnie większemu, dysponującemu wielokrotnie liczniejszą armią.
Tajemnica zwycięstwa
Istota manewru znad Wieprza polegała na odwróceniu frontu. Widziany od Warszawy atak sił sowieckich rzeczywiście mógł hipnotyzować: wróg pędził ku naszej stolicy sześcioma armiami, z których każda liczyła 20–30 tys. bagnetów i szabel. W bitwie frontalnej Polacy nie mieli szans: brakło sił, by przeciwko każdej z atakujących formacji wystawić formację równorzędną. Szanse można było dostrzec, zmieniając punkt widzenia: gdyby armie sowieckie zaatakować z boku, od południa, i bić po kolei, bić tak szybko, by nie zdążyły się połączyć ani nawet odwrócić frontu... Na tym właśnie polegał genialny plan Piłsudskiego. Do jego wykonania Naczelnik zorganizował armię manewrową liczącą blisko 45 tys. bagnetów i szabel, czyli ogółem ok. 100 tys. żołnierzy. Skoncentrował ją poza głównym teatrem wojny, za osłoną Wieprza. 16 sierpnia wkroczył do walki, rozbijając w pył tzw. Grupę Mozyrską. Ułani z 4. Brygady Jazdy roznieśli pod Cycowem „Grupę Dotola”. Nazwa tej miejscowości trafiła na Grób Nieznanego Żołnierza. 15. Pułk Ułanów podpułkownika Andersa rozbił pod Maciejowicami 57. Brygadę Sowiecką szykującą się do przeprawy. Miało to wartość symbolu – rewanżu za klęskę Kościuszki. 16 sierpnia nazwa „Grupa Mozyrska” zniknęła z sowieckich dokumentów.
W ciągu kilku następnych dni Piłsudski rozbił kolejne armie. 18 sierpnia Polacy zdobyli Siedlce, a nocą – Drohiczyn. Za bitwę w Drohiczynie krzyż Virtuti otrzymał por. Władysław Broniewski, który dowodząc 8. kompanią i osobiście strzelając z cekaemu, obronił most przed sowieckim kontratakiem.
22 sierpnia siły polskie zajęły Białystok, który zyskał miano zbiorowej mogiły 16. Armii Sowieckiej. Przy okazji wypędzono „rząd” Marchlewskiego, który po ucieczce z Wyszkowa próbował się tam zainstalować. To był kolejny sukces o wymiarach symbolu. 25 sierpnia resztki sił sowieckich przekroczyły granicę Prus. Tę datę można uznać za finał Bitwy Warszawskiej.
Istotą zwycięstwa Piłsudskiego było wykorzystanie podziału sił sowieckich, który potężną masę rozmienił na sześć maszerujących osobno słabszych związków, i takie przeorganizowanie polskiej słabości, by zamienić ją w siłę. Żeby pokonać wroga, nie trzeba być silniejszym w ogóle, wystarczy mieć przewagę tam, gdzie ważą się losy bitwy. To część tajemnicy. Drugą część wyjaśniają takie słowa jak bohaterstwo żołnierzy, miłość do ojczyzny i nienawiść do powracającego zaborcy. Te wartości przekładały się na energię prowadzenia walki. Rosjanie dysponowali większą masą, która walczyła niezbyt chętnie i nie wierząc w narzucaną przez komisarzy ideologię. Na polu bitwy sprawdziła się zasada, iż siła nie zależy wyłącznie od masy, lecz także od energii. Jej prawdziwość potwierdził generał Maxime Weygand, mówiąc o pobycie Piłsudskiego wśród atakujących żołnierzy: „W ciągu trzech dni, które marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk IV armii, zelektryzował je; przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskie nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym tej ofensywy, która miała doprowadzić je w ciągu kilku dni aż do niemieckiej granicy”…
Uciekający Sowieci dopuszczali się aktów bestialstwa. Jedną z najbardziej haniebnych zbrodni popełnił „Kawkor” – Kawaleryjski Korpus Gaja Bżyszkiana – w rejonie Szydłowa: jeńcy polscy zostali – dla oszczędności naboi – posiekani saperkami bądź szablami. Wiemy też o polskim odwecie – choć liczby nie są pewne. W rozkazie Sikorskiego z 23 sierpnia czytamy: „Jako represje za wymordowanie 150 wziętych dziś do niewoli żołnierzy polskich oraz za gwałty popełnione na ludności cywilnej przy ataku na Płock nakazuję nie brać jeńców z przedzierającej się kolumny nieprzyjacielskiej, odnosić to specjalnie do Kozaków kubańskich, którzy właśnie spowodowali mord”. A w meldunku sytuacyjnym 24 sierpnia o północy szef sztabu Sikorskiego ppłk. Wolikowski donosił: „W odwecie za 92 szeregowych i 7 oficerów pomordowanych w okrutny sposób przez 3. korpus kaw. sow. rozstrzelano w dniu dzisiejszym na miejscu egzekucji własnych żołnierzy, 200 wziętych do niewoli Kozaków z 3. korp. kawalerii sowieckiej. Polacy dogonili zbrodniczą jednostkę pod Chorzelami, doprowadzili na miejsce zbrodni i tu przeprowadzili dochodzenie. Zwolniony został jeden z Kozaków, który pod Szydłowem ułatwił ucieczkę polskiemu oficerowi. Pozostałych skazano na śmierć”.
Ważnym, a niedocenionym przez historyków teatrem wojny były okolice Płocka. Rosjanie postanowili częścią sił powtórzyć manewr Paskiewicza z 1831 r., zdobyć miasto wraz z przeprawą i zaatakować Warszawę od zachodu. Walki trwały 18–19 sierpnia. Obronę pozbawionego wojsk miasta zorganizował 23-letni major żandarmerii Janusz Mościcki, który miał pod swym dowództwem 80 żandarmów. Rosjanie zajęli północną część miasta, dopuścili się wielu morderstw i rabunków, dokonali masakry w szpitalu. Mościckiemu udało się utrzymać przyczółek mostowy i część miasta przylegającą do Wisły. Do walki na barykadach stanęli nawet kilkunastoletni harcerze; jako jeden z pierwszych poległ zarąbany szablami 14-letni Antolek Gradowski. Został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych. Bohaterstwem wsławiła się Flotylla Wiślana, która z rzeki ostrzeliwała nacierających Rosjan. 19 sierpnia nad ranem z Radziwia nadszedł z odsieczą batalion strzelców podhalańskich, który wyrzucił Rosjan z miasta. Mordując z wściekłością cywilów, „Kawkor” wycofał się na Płońsk. Zdobycie Płocka i przeprawy przez Rosjan mogło wpłynąć na wynik Bitwy Warszawskiej i całej wojny. 10 kwietnia 1921 r. miasto Płock nazwano „drugim Lwowem” i odznaczono Krzyżem Walecznych.
Wielka polityka europejska
Piłsudski w oczach Zachodu był przywódcą partii wojennej, niezdolnej do porozumienia z Rosją, alianci woleliby na jego miejscu widzieć któregoś z bardziej posłusznych oficerów polskich – np. znanego im z Francji gen. Hallera. 8–10 sierpnia w Hythe odbyła się konferencja, podczas której Kamieniew przedstawił warunki pokoju z Polską: granica na linii Curzona, demobilizacja wojsk polskich, redukcja armii do 50 tys. i dopełnienie jej „robotniczą milicją”, przekazanie „nadwyżek uzbrojenia” Rosji, likwidacja polskiego przemysłu zbrojeniowego, swobodny tranzyt towarów rosyjskich i ludzi przez Polskę itd. Lloyd George uznał cynicznie, że propozycje sowieckie nie naruszają zasady niepodległości Polski. Millerand ostatecznie go poparł i 9 sierpnia obydwaj premierzy wysłali depeszę namawiającą Polskę do rokowań, pomoc (wyłącznie materiałową) uzależnili od kuriozalnego warunku: „mianowania naczelnego wodza, który nie pełniłby żadnej innej funkcji” (to znaczy innego niż Piłsudski). Alianci zwątpili w możliwość ocalenia Polski, dlatego zamiast wojska posłali tylko doradców. Piłsudski chciał zwyciężyć, musiał jednak brać pod uwagę możliwość przegranej. Dlatego na wypadek klęski przygotował dymisję, z obydwu zresztą stanowisk. Przed wyjazdem na front, 12 sierpnia, przekazał ją na ręce Witosa. Na szczęście okazała się zbędna i Witos ją po jakimś czasie zwrócił.
Rzecz znamienna, iż w sierpniu 1920 r. nikt nie miał wątpliwości, że autorem „cudu nad Wisłą” jest Piłsudski. Polscy dowódcy – Haller czy Sikorski – wykonywali jedynie rozkazy Naczelnego Wodza. Szef doradców alianckich, gen. Weygand, nie tylko nie przypisywał sobie zasług, lecz tuż po bitwie, 18 sierpnia, oświadczył, że zwycięstwo było Polski, polski był plan i polska armia.
Zdjęcia z uroczystości w Osowie, w której wzięliśmy udział:
.
Niezwykłość Bitwy Warszawskiej docenimy w momencie, kiedy uświadomimy sobie, że oto małe, znajdujące się w trakcie organizacji państwo polskie, do tego z mniejszymi siłami, zadało klęskę imperium – kilkakrotnie większemu, dysponującemu wielokrotnie liczniejszą armią.
Tajemnica zwycięstwa
Istota manewru znad Wieprza polegała na odwróceniu frontu. Widziany od Warszawy atak sił sowieckich rzeczywiście mógł hipnotyzować: wróg pędził ku naszej stolicy sześcioma armiami, z których każda liczyła 20–30 tys. bagnetów i szabel. W bitwie frontalnej Polacy nie mieli szans: brakło sił, by przeciwko każdej z atakujących formacji wystawić formację równorzędną. Szanse można było dostrzec, zmieniając punkt widzenia: gdyby armie sowieckie zaatakować z boku, od południa, i bić po kolei, bić tak szybko, by nie zdążyły się połączyć ani nawet odwrócić frontu... Na tym właśnie polegał genialny plan Piłsudskiego. Do jego wykonania Naczelnik zorganizował armię manewrową liczącą blisko 45 tys. bagnetów i szabel, czyli ogółem ok. 100 tys. żołnierzy. Skoncentrował ją poza głównym teatrem wojny, za osłoną Wieprza. 16 sierpnia wkroczył do walki, rozbijając w pył tzw. Grupę Mozyrską. Ułani z 4. Brygady Jazdy roznieśli pod Cycowem „Grupę Dotola”. Nazwa tej miejscowości trafiła na Grób Nieznanego Żołnierza. 15. Pułk Ułanów podpułkownika Andersa rozbił pod Maciejowicami 57. Brygadę Sowiecką szykującą się do przeprawy. Miało to wartość symbolu – rewanżu za klęskę Kościuszki. 16 sierpnia nazwa „Grupa Mozyrska” zniknęła z sowieckich dokumentów.
W ciągu kilku następnych dni Piłsudski rozbił kolejne armie. 18 sierpnia Polacy zdobyli Siedlce, a nocą – Drohiczyn. Za bitwę w Drohiczynie krzyż Virtuti otrzymał por. Władysław Broniewski, który dowodząc 8. kompanią i osobiście strzelając z cekaemu, obronił most przed sowieckim kontratakiem.
22 sierpnia siły polskie zajęły Białystok, który zyskał miano zbiorowej mogiły 16. Armii Sowieckiej. Przy okazji wypędzono „rząd” Marchlewskiego, który po ucieczce z Wyszkowa próbował się tam zainstalować. To był kolejny sukces o wymiarach symbolu. 25 sierpnia resztki sił sowieckich przekroczyły granicę Prus. Tę datę można uznać za finał Bitwy Warszawskiej.
Istotą zwycięstwa Piłsudskiego było wykorzystanie podziału sił sowieckich, który potężną masę rozmienił na sześć maszerujących osobno słabszych związków, i takie przeorganizowanie polskiej słabości, by zamienić ją w siłę. Żeby pokonać wroga, nie trzeba być silniejszym w ogóle, wystarczy mieć przewagę tam, gdzie ważą się losy bitwy. To część tajemnicy. Drugą część wyjaśniają takie słowa jak bohaterstwo żołnierzy, miłość do ojczyzny i nienawiść do powracającego zaborcy. Te wartości przekładały się na energię prowadzenia walki. Rosjanie dysponowali większą masą, która walczyła niezbyt chętnie i nie wierząc w narzucaną przez komisarzy ideologię. Na polu bitwy sprawdziła się zasada, iż siła nie zależy wyłącznie od masy, lecz także od energii. Jej prawdziwość potwierdził generał Maxime Weygand, mówiąc o pobycie Piłsudskiego wśród atakujących żołnierzy: „W ciągu trzech dni, które marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk IV armii, zelektryzował je; przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskie nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym tej ofensywy, która miała doprowadzić je w ciągu kilku dni aż do niemieckiej granicy”…
Uciekający Sowieci dopuszczali się aktów bestialstwa. Jedną z najbardziej haniebnych zbrodni popełnił „Kawkor” – Kawaleryjski Korpus Gaja Bżyszkiana – w rejonie Szydłowa: jeńcy polscy zostali – dla oszczędności naboi – posiekani saperkami bądź szablami. Wiemy też o polskim odwecie – choć liczby nie są pewne. W rozkazie Sikorskiego z 23 sierpnia czytamy: „Jako represje za wymordowanie 150 wziętych dziś do niewoli żołnierzy polskich oraz za gwałty popełnione na ludności cywilnej przy ataku na Płock nakazuję nie brać jeńców z przedzierającej się kolumny nieprzyjacielskiej, odnosić to specjalnie do Kozaków kubańskich, którzy właśnie spowodowali mord”. A w meldunku sytuacyjnym 24 sierpnia o północy szef sztabu Sikorskiego ppłk. Wolikowski donosił: „W odwecie za 92 szeregowych i 7 oficerów pomordowanych w okrutny sposób przez 3. korpus kaw. sow. rozstrzelano w dniu dzisiejszym na miejscu egzekucji własnych żołnierzy, 200 wziętych do niewoli Kozaków z 3. korp. kawalerii sowieckiej. Polacy dogonili zbrodniczą jednostkę pod Chorzelami, doprowadzili na miejsce zbrodni i tu przeprowadzili dochodzenie. Zwolniony został jeden z Kozaków, który pod Szydłowem ułatwił ucieczkę polskiemu oficerowi. Pozostałych skazano na śmierć”.
Ważnym, a niedocenionym przez historyków teatrem wojny były okolice Płocka. Rosjanie postanowili częścią sił powtórzyć manewr Paskiewicza z 1831 r., zdobyć miasto wraz z przeprawą i zaatakować Warszawę od zachodu. Walki trwały 18–19 sierpnia. Obronę pozbawionego wojsk miasta zorganizował 23-letni major żandarmerii Janusz Mościcki, który miał pod swym dowództwem 80 żandarmów. Rosjanie zajęli północną część miasta, dopuścili się wielu morderstw i rabunków, dokonali masakry w szpitalu. Mościckiemu udało się utrzymać przyczółek mostowy i część miasta przylegającą do Wisły. Do walki na barykadach stanęli nawet kilkunastoletni harcerze; jako jeden z pierwszych poległ zarąbany szablami 14-letni Antolek Gradowski. Został odznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych. Bohaterstwem wsławiła się Flotylla Wiślana, która z rzeki ostrzeliwała nacierających Rosjan. 19 sierpnia nad ranem z Radziwia nadszedł z odsieczą batalion strzelców podhalańskich, który wyrzucił Rosjan z miasta. Mordując z wściekłością cywilów, „Kawkor” wycofał się na Płońsk. Zdobycie Płocka i przeprawy przez Rosjan mogło wpłynąć na wynik Bitwy Warszawskiej i całej wojny. 10 kwietnia 1921 r. miasto Płock nazwano „drugim Lwowem” i odznaczono Krzyżem Walecznych.
Wielka polityka europejska
Piłsudski w oczach Zachodu był przywódcą partii wojennej, niezdolnej do porozumienia z Rosją, alianci woleliby na jego miejscu widzieć któregoś z bardziej posłusznych oficerów polskich – np. znanego im z Francji gen. Hallera. 8–10 sierpnia w Hythe odbyła się konferencja, podczas której Kamieniew przedstawił warunki pokoju z Polską: granica na linii Curzona, demobilizacja wojsk polskich, redukcja armii do 50 tys. i dopełnienie jej „robotniczą milicją”, przekazanie „nadwyżek uzbrojenia” Rosji, likwidacja polskiego przemysłu zbrojeniowego, swobodny tranzyt towarów rosyjskich i ludzi przez Polskę itd. Lloyd George uznał cynicznie, że propozycje sowieckie nie naruszają zasady niepodległości Polski. Millerand ostatecznie go poparł i 9 sierpnia obydwaj premierzy wysłali depeszę namawiającą Polskę do rokowań, pomoc (wyłącznie materiałową) uzależnili od kuriozalnego warunku: „mianowania naczelnego wodza, który nie pełniłby żadnej innej funkcji” (to znaczy innego niż Piłsudski). Alianci zwątpili w możliwość ocalenia Polski, dlatego zamiast wojska posłali tylko doradców. Piłsudski chciał zwyciężyć, musiał jednak brać pod uwagę możliwość przegranej. Dlatego na wypadek klęski przygotował dymisję, z obydwu zresztą stanowisk. Przed wyjazdem na front, 12 sierpnia, przekazał ją na ręce Witosa. Na szczęście okazała się zbędna i Witos ją po jakimś czasie zwrócił.
Rzecz znamienna, iż w sierpniu 1920 r. nikt nie miał wątpliwości, że autorem „cudu nad Wisłą” jest Piłsudski. Polscy dowódcy – Haller czy Sikorski – wykonywali jedynie rozkazy Naczelnego Wodza. Szef doradców alianckich, gen. Weygand, nie tylko nie przypisywał sobie zasług, lecz tuż po bitwie, 18 sierpnia, oświadczył, że zwycięstwo było Polski, polski był plan i polska armia.
Zdjęcia z uroczystości w Osowie, w której wzięliśmy udział:
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz